Partnerzy strategiczni
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy merytoryczni
Jak płacono w starożytnym Rzymie? Oczywiście bezgotówkowo

Bez płatności bezgotówkowych system finansowy cesarstwa byłby zupełnie niewydolny

Imperium Rzymskie obejmowało powierzchnię 4,4 mln kilometrów kwadratowych, niemal dokładnie tyle samo, ile dzisiaj wynosi terytorium Unii Europejskiej. Chcąc przemieścić z Rzymu gotówkę na zakup domu w Aleksandrii, trzeba było zaryzykować przewóz kilku ton srebra lub złota. Drogocenny ładunek pozostawałby w drodze (łącznie na lądzie i morzu) od 20 do 30 dni, będąc narażonym na zatopienie, zagubienie, porzucenie i wcale nie tak rzadkie napady rabunkowe.

Historycy wiele lat głowili się, w jaki sposób dokonywano rozliczeń na nierzadko ogromne kwoty, którymi często chwalili się najznamienitsi obywatele i dostojnicy Rzymu. Cyceron, słynny rzymski filozof, pisarz i polityk, żyjący w I w. p.n.e. w swoich "Listach" opisuje, jak kupił dom na słynnym Wzgórzu Palatyńskim w Rzymie za 3,5 mln sestercji, czyli starożytnych miedziaków. – Jak to możliwe? – zastanawia się historyk H. W. Harris w "The Nature of Roman Money". – Przecież w praktyce oznaczałoby to zapakowanie i przetransportowanie ulicami Rzymu kilku ton monet.

Przeczytajcie także: Dlaczego czeki w Polsce nigdy nie były popularne

Nie dość na tym, Cyceron wspomina, że jego najbliższym sąsiadem zostanie, niejaki Gajusz Albanius, który za swoją rezydencję zapłacił aż 11,5 mln sestercji. – Czy on faktycznie musiał wysłać równowartość tej kwoty w srebrze? – zachodzi w głowę Harris, który w końcu dochodzi do wniosku, że w większości przypadków operacje te były przeprowadzane na papierze.

Zdaniem historyków, dzięki rozbudowanemu systemowi ksiąg rachunkowych, w Rzymie rozwinął się system operacji bezgotówkowych bazujących na zarządzaniu długiem i należnościami. Na dodatek w obiegu oprócz miedziaków i srebrników były odpowiedniki współczesnych czeków, obligacji i poleceń zapłaty, o których więcej przeczytacie tutaj. Było to konieczne, bo nawet najbogatsi Rzymianie nie dysponowali wielkimi zasobami gotówki, a większość środków inwestowali w kosztowności i nieruchomości. Kupowali chętnie działki w atrakcyjnych miejscach, rezydencje i farmy produkujące żywność. Zupełnie jak dzisiaj, prawda?

Pliniusz Młodszy w jednym ze swoich listów pisze: "Być może jesteś ciekaw, czy zdołam zebrać te trzy miliony. Cóż, prawie cały mój kapitał jest zainwestowany w ziemię, ale mam trochę pieniędzy w interesie i mogę pożyczać bez żadnych przeszkód".

Przeczytajcie także: Włoski bank wprowadził konta dla psów i kotów

Dlatego specjalnie na potrzeby rozpowszechnionych wśród bogatych Rzymian inwestycji w nieruchomości opracowano specjalny system księgowania płatności, wykorzystując w tym celu argentari, czyli bankierów, którzy swoje usługi zaczęli świadczyć w Rzymie od III w. p.n.e. W swoich księgach bankierzy zobowiązani byli do skrupulatnego odnotowywania wszystkich przychodów i rozchodów na rachunku klienta z dokładnym podawaniem dat. Na dodatek prawo nakazywało, by pieniądze zdeponowane przez klienta były od razu dostępne na każde jego żądanie. Za ewentualne nieprawidłowości argentari odpowiadali przed sądem całym swoim majątkiem, nie opłacało się im więc kombinować.

Wraz z kolejnymi podbojami i rozwojem gospodarczym operacje dokonywane w księgach stawały się coraz bardziej skomplikowane. Podczas gdy na początku termin nomen oznaczał w księdze nazwisko wraz z rodzajem operacji, kwotą i datą, tak w czasach Cycerona (I w. p.n.e.) bardziej był już kojarzony jako dług i odnoszono go do zapisów na rachunkach wierzycieli i dłużników. – W tym znaczeniu nomena stały się kołem napędowym rzymskiej gospodarki i to na wszystkich jej poziomach – wskazuje H. W. Harris i tłumaczy, że dzięki temu, że argentari zaczęli przekazywać sobie zapisy w księgach, zaczęto z powodzeniem dokonywać transakcji bezgotówkowych nawet na duże odległości.

Umożliwiały to operacje nazywane permutatio. Do przekazania należności między Rzymem a Aleksandrią potrzebne były trzy osoby: wierzyciel w stolicy Imperium (A), dłużnik mieszkający w pobliżu słynnego egipskiego portu (B) oraz osoba, której zależało na przekazaniu pieniędzy na odległość (C). Osobnik z Rzymu (A) mógł zwrócić się do dłużnika w Aleksandrii (B), aby ten przekazał część należnych mu pieniędzy osobie zainteresowanej przeprowadzeniem transakcji między stolicą a portem w Egipcie.

Przeczytajcie także: Cash i cashless w czasach biblijnych

Niekiedy wystarczyło, że w transakcję zaangażowały się dwie osoby. Na przykład gdy delikwent z Rzymu (A) był akurat właścicielem nieruchomości w Aleksandrii albo prowadził interesy w obu tych miastach. Właśnie w ten sposób Attyka zaaranżował permutatio dla Cycerona, nakazując swojemu dłużnikowi w Efezie wypłacić pieniądze jego przyjacielowi, gdy ten tam przebywał.

Transakcje tego typu w I w. p.n.e. miały już charakter czysto księgowy, rzadziej mieszany, gdy osobnikowi (C) zależało na wypłacie gotówki. Wykorzystywano w tym celu bankierów skwapliwie prowadzących obrót nomena. Z "Listów" Cycerona wynika, że w jego czasach rynek długu był na tyle rozwinięty, że nie było problemów z przekazywaniem ogromnych należności nawet na kilka tysięcy kilometrów. W ten sposób kupcy mogli swobodnie finalizować transakcje, a dostojnicy inwestować swoje zarobki w przedsięwzięcia prowadzone w odległych zakątkach Imperium, finansując kopalnie soli, złota albo bogacąc się na handlu nieruchomościami.

Takie eldorado trwało kolejnych 500 lat dopóty, dopóki żyjące na kredyt władze Rzymu, nie wywołały hiperinflacji. Galopujące ceny w połączeniu z zadłużonym społeczeństwem doprowadziły w V w. n.e. do upadku Rzymu. 1600 lat później podobny zbieg okoliczności wpędził w tarapaty Stany Zjednoczone i Europę.

Fot. Wikipedia

KATEGORIA
CIEKAWOSTKI
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies