"Nadchodzą czasy bez gotówki. Szykujcie się na Antychrysta!" – taka kasandryczna wizja wyłania się z książek i kazań amerykańskiego pastora dr. Marka Hitchcocka. Resztki włosów zjeżyły mi się na głowie. Czyżbym nie posługując się już prawie banknotami i monetami, został finansowym Darthem Vaderem i stanął po ciemnej stronie mocy?
"(…) Oczywiście nigdzie w Biblii bezpośrednio nie ma mowy o tym, że świat stanie się społeczeństwem bezgotówkowym. Ale są pewne wskazówki. Punktem wyjścia może być rozdział 13 Objawień św. Jana, w którym jest mowa o Bestii, nazywanej też Antychrystem. Rozdział ten ujawnia, że nikt pod jego rządami nie będzie mógł niczego kupować ani sprzedawać, jeśli nie weźmie znaku, który jest albo imieniem Bestii, albo numerem 666 umieszczonym na prawej ręce lub czole" – przekonuje Hitchcock.
Nie od dzisiaj wiadomo, że Amerykanie mają fioła na punkcie gotówki. Gruby rulon banknotów z podobizną Jerzego Waszyngtona wyjęty z kieszeni w niektórych rejonach USA wciąż więcej waży niż cała kolekcja złotych i platynowych plastików. Nic dziwnego, że wizja wycofania z obiegu gotówki nabiera tam apokaliptycznego sensu, budząc demony podejrzeń i domysłów, umówmy się, nie zawsze nieuzasadnionych.
Transakcje bezgotówkowe – to już wiadomo – ułatwiają kontrolę przepływu pieniądza. Klienta z kartą prościej wytropić i prześwietlić, a także sprawdzić, co kupuje, i bombardować na każdym kroku reklamami. Tylko że na wszystko jest sposób. Najważniejszy jest umiar i rozumne podejście do pieniędzy. Nie należy przesadzać.
Pieniądze w postaci miedzianych i srebrnych monet pojawiły się w biblijnym Izraelu ok. IV-V wieku p.n.e. W tamtych czasach w obiegu było kilka rodzajów monet. Najdrobniejsze były miedziaki albo bite z brązu leptony, kwadranty i assariony (2 leptony = 1 kwadrant, 4 kwadranty = 1 assarion). To właśnie dwa miedziane leptony ofiarowała wdowa w świątyni (Łuk 21, 12) zamiast ustalonej przez kapłanów daniny wysokości dwóch drachm.
16 asów (assarionów) dawało denara. Jak wynika z ewangelii Mateusza, była to równowartość dniówki za pracę fizyczną w winnicy (Mat. 20, 1-5). Cztery denary dawały szeklę albo inaczej sykla, czyli biblijnego srebrnika. Była to srebrna moneta, wybijana w Antiochii albo w Tyrze, ważąca 14,2 gramów srebra. Jego nazwa pochodziła od hebrajskiego słowa ważyć i oznaczała też sztukę, w tym wypadku srebra. Ponoć trzydziestoma takimi monetami za wydanie Chrystusa Rzymianom miał został "wynagrodzony" Judasz Iskariota. Za tę stawkę można było kupić niewolnika.
Miny i talenty miały o wiele większą wartość niż monety, gdyż były jednostkami wagowymi, które służyły do odmierzania srebra i złota. Talent (ok. 34 kilogramy) dzielił się na 60 min. Srebrna mina z kolei odpowiadała 100 drachmom.
W Biblii można znaleźć zapis o tym, że ofiarowano sługom jeden, dwa i pięć talentów (Mat. 25, 13-19). To prawdziwy majątek, który w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza, należałoby liczyć w setkach tysięcy złotych. Pomyśleć, że w Nowym Testamencie jest jeszcze przypowieść o dłużniku, który swojemu panu jest winny 10 tys. talentów! (Mat. 18, 21-27).
Najwięcej o pieniądzach w Nowym Testamencie pisze św. Mateusz. Jak policzyli bibliści, w sumie porusza około dwudziestu wątków z mamoną w roli głównej. W sumie nic dziwnego, ponoć Mateusz Levy parał się zbieraniem podatków i ceł w miasteczku Kafarnaum nad jeziorem Genezaret.
Nie była to poważana profesja. Poborcy podatkowi w Judei mieli opinię podobną do komorników w naszych czasach. Żydzi pogardzali nimi, uważali ich za chciwych i skorych do korupcji urzędasów, łasych na zaszczyty, którzy wysługują się na dodatek rzymskim okupantom. Ściągnie podatków i ceł uznawano na zajęcie nieczyste.
Ale też egzekwowaniem należności na rzecz cesarza, nie mógł się zajmować byle kto. Mateusz był wykształcony, potrafił czytać, pisać, dobrze liczył i znał cenę pieniądza. To on przytacza przypowieści o dobrej zapłacie za pracę (Mat. 20, 1-5), płaceniu podatków (słynne "Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga", Mat. 22,17-21), starterze w rybim pyszczku (Mat. 17, 21-27), słynnych, wspomnianych już, talentach i sługach (Mat. 25, 13-19) czy zadłużonym słudze, który wyprosił anulowanie gigantycznego długu (Mat. 18, 21-27).
Z tych nauk płynie uniwersalne przesłanie: pieniądze, niezależnie od tego czy w gotówce czy na karcie, są złe, gdy stają się celem same w sobie i zaczynają więcej znaczyć dla ich posiadacza niż drugi człowiek. Chodzi o to, by dostrzec też bliźniego.