Brytyjsko-polski insurtech Locket zamierza udostępnić w Polsce swoją aplikację, a Insly awansuje polskiego menedżera w globalnych strukturach
Miniony tydzień przyniósł ciekawe wieści ze świata insurtechów. Apetytem, by zaistnieć na polskim rynku, pochwalił się na naszych łamach brytyjsko-polski startup Locket. Insurtech specjalizuje się w ubezpieczeniach mieszkaniowych, których cena zależy od posiadanych urządzeń typu smart home, minimalizujących ryzyko wystąpienia szkód. Prewencja to zresztą konik szefa insurtechu Krystiana Zajaca, dla którego Locket to kolejny biznes związany z zapobieganiem szkodom ubezpieczeniowym. Wcześniej stworzył m.in. insurtech Neos, sprzedany później Avivie, czy Hero Labs oferujące urządzenie wykrywające wycieki w domu (co ciekawe, z perspektywy ubezpieczycieli zalania to przyczyna szkód bardziej kosztowna niż pożary i włamania łącznie).
Z aplikacją insurtechu klienci mogą kupić polisę, zlikwidować szkodę oraz zabezpieczyć swój dom, do czego Locket będzie ich zachęcał, wykorzystując mechanizmy grywalizacji. Za co użytkownicy mogą być nagradzani? Np. za sprawdzenie, czy silikon przy ich kabinie prysznicowej jest w dobrym stanie (żeby nie okazało się, że sąsiadom wkrótce sufit spadnie na głowę przez zbierającą się pod kabiną wodę), obejrzenie filmiku ze znanym złodziejem Michaelem Fraserem, który ujawnia kulisy swojego fachu, czy włączanie podczas swojej nieobecności Occupancy Mode, czyli trybu udawanej obecności (o którym więcej można przeczytać tutaj).
W tej chwili działalność ubezpieczeniową insurtech ogranicza do Wielkiej Brytanii, a na nowych rynkach planuje zadebiutować z narzędziami z zakresu prewencji. Takie łagodne rozeznanie, zanim firma podejmie decyzję o wejściu jako dystrybutor polis, co wymagałoby od niej zdobycia odpowiednich zezwoleń, znalezienia partnera ubezpieczeniowego (Locekt nie jest ubezpieczycielem, w UK ochronę w jego polisach zapewnia Wakam), partnera do likwidacji szkód, a także rozeznania w specyfice rynku.
W Polsce jakieś doświadczenia w tego typu działaniach ma już PKO Ubezpieczenia, które we współpracy z Mondial Assistance oraz Fibaro, dostawcą urządzeń IoT, przygotowało polisę PKO Dom (przeczytacie o niej w tekście: Smart home w ubezpieczeniu mieszkań i domów od PKO. Zniżka na czujniki i natychmiastowe wsparcie od ubezpieczyciela w razie awarii). Produkt, dystrybuowany przez PKO BP, sprzedaje się podobno bardzo dobrze… tyle że głównie w podstawowym zakresie, bez elementu "smart home".
Inną wartą odnotowania wiadomością ze świata insurtech jest kolejna runda finansowania, w ramach której Insly zdobyło 1,1 mln euro. Insly ma obecnie dwie nogi biznesowe. Pierwsza, z której znany jest głównie na innych rynkach, to wsparcie technologiczne dla ubezpieczycieli przy tworzeniu nowych produktów. Druga – to polska specjalność: platforma dla pośredników. Jak na razie ta część działalności nie rozwinęła się na innych rynkach tak dobrze jak nad Wisłą, ale ma się to zmienić. Pomóc w tym mają pozyskane własnie środki i know-how polskiego menedżera. Na szefa pionu rozwiązań dla pośredników w globalnych strukturach firmy awansowany bowiem został Piotr Bartos, dyrektor generalny Insly na Polskę.
A skoro jesteśmy przy tematach personalnych, to zaznaczmy, że jedną z najważniejszych ubezpieczeniowych informacji minionego tygodnia jest zmiana u sterów Compensy. Na stanowisko szefowej spółek życiowej i majątkowej powołana została Anna Włodarczyk-Moczkowska. Przed nią nie lada wyzwanie, by poprowadzić dwie firmy o mocnej pozycji, plasujące się tuż za wielką ubezpieczeniową trójką (Compensa Życie ma dziś 5. miejsce wśród ubezpieczycieli życiowych pod względem składki przypisanej, a Compensa 6. wśród towarzystw majątkowych). Anna Włodarczyk-Moczkowska dała się jednak poznać jako bardzo sprawna menedżerka, jako prezeska Wienera, jak i wcześniej jako członkini zarządu MTU (w tym okresie nazywana czasem "matką agregatorów", gdyż m.in. dzięki jej działaniom z sukcesem rozwinęło się kilka dużych multiagencji ubezpieczeniowych).
Zmiana na czele Compensy jest jednak ciekawa nie tylko ze względu na nową szefową spółki, ale i ze względu na ustępującego prezesa – Artura Borowińskiego. W kuluarach można bowiem usłyszeć, że przed nim jeszcze większe wyzwanie.
A na koniec małe wspomnienie wakacji. Mondial Assistance podzieliło się swoimi danymi na temat minionego sezonu urlopowego w zakresie organizacji pomocy dla podróżujących z polisami turystycznymi. Niemalże tradycyjnie, najbardziej kosztowne okazały się przypadki nagłego zachorowania w USA. W jednej z takich sytuacji koszty leczenia pokryte przez Mondial Assistance przekroczyły 320 tys. zł, a w drugiej 250 tys. zł. Z kolei koszty leczenia skutków wypadku w Turcji wyniosły prawie 250 tys. zł, a w Tanzanii 242 tys. zł. Co pokazuje, że odpowiednio wysoka suma ubezpieczenia, zwłaszcza w krajach poza Europą, jest bardzo ważna.
W danych Mondiala widać też, że po pandemicznym zatrzymaniu turystyka wraca na dawne tory. W okresie czerwiec-sierpień firma udzielała pomocy w średnio prawie 200 przypadkach dziennie, podczas gdy w 2020 r. w analogicznym okresie w ciągu dnia obsługiwała zaledwie 67 spraw. Liczba interwencji w tym sezonie urlopowym była jednak nadal mniejsza niż w ostatnie wakacje przed pandemią, kiedy to Mondial pomagał przeciętnie prawie 300 osobom dziennie.