Stanowisko ubezpieczycieli można sprowadzić do stwierdzenia: "Pieniędzy wam nie damy, ale – jeśli macie coś ciekawego do zaproponowania – możemy współpracować"
W zeszłym roku europejskie startupy z branży ubezpieczeniowej pozyskały łącznie 600 mln euro finansowania – wynika z raportu przygotowanego przez polsko-francuski fundusz astorya.vc. To o 25 proc. mniej niż rok wcześniej, kiedy to inwestycje w insurtechy sięgnęły 800 mln euro. Jednocześnie zwiększyła się liczba ogłoszonych rund inwestycyjnych – z 55 w 2019 r. do 75 w 2020 r. A więc zanotowano większą liczbę mniejszych transakcji.
Trzy największe rundy, spośród odnotowanych przez Astoryę, pochłonęły 30 proc. środków przeznaczonych na finansowanie insurtechów w minionym roku. Pieniądze trafiły do Bought by many (90 mln euro), oferującego ubezpieczenie zwierząt, oraz Alana i Luko (po 50 mln euro) – dwóch francuskich startupów, z których pierwszy jest licencjonowanym ubezpieczycielem zdrowotnym, a drugi pośrednikiem ułatwiającym zakup polis mieszkaniowych. Jeśli dodać do tej listy kolejnych pięć insurtechów, w tym współpracujący z PZU i z Wartą Tractable, to okaże się, że te osiem młodych firm zgarnęło połowę całej kwoty finansowania.
Co zaś szczególnie może zaciekawić polskiego czytelnika, z danych zgromadzonych przez astorya.vc wynika, że w Polsce w insurtech w 2020 r. nie został zainwestowany ani jeden złoty. Jak dowiaduję się od twórców raportu, żaden polski insurtech nie ogłosił publicznie, że pozyskał środki w ramach rundy inwestycyjnej (pod uwagę nie brano grantów czy dotacji, które nie skutkują zmianami kapitałowymi w spółce).
Słuszność obserwacji poczynionych w raporcie potwierdzają w rozmowach przedstawiciele polskiej branży insurtech. – To, co widać na naszym rynku, to głównie małe, wczesne inwestycje. Finansowanie pochodzi w większości od samych pomysłodawców projektu lub tzw. aniołów biznesu. Natomiast nie ma go już na poziomie korporacji. Duże firmy ubezpieczeniowe rzadko angażują się kapitałowo w insurtech. Część z nich ewentualnie testuje współpracę – czasem za darmo, czasem odpłatnie. Ubezpieczyciele boją się ryzyka związanego z inwestycją, a do tego w przypadku niektórych firm dochodzi myślenie: "gdyby to było dobre, to nasza korporacja już dawno by to miała" – tłumaczy aktywnie działający w obszarze insurtechu Cezary Świerszcz, współzałożyciel startupu Bacca.
Ta nieco gorzka diagnoza znajduje odbicie w stanowisku samych ubezpieczycieli. – Grupa PZU inwestuje w aktywa spełniające określone parametry potencjalnego zwrotu i ściśle określone poziomy dopuszczalnego ryzyka, czyli np. w obligacje skarbowe, dług korporacyjny czy nieruchomości. Startupy, młode firmy technologiczne oraz pojedyncze fundusze venture capital są inwestycjami, których profil ryzyka wykracza poza przyjętą przez nas strategię alokacji aktywów – precyzuje PZU. – Statystycznie rzecz biorąc, tylko jedna na dziesięć inwestycji w startupy kończy się sukcesem i to przy założeniu, że organizacja posiada doświadczony zespół inwestycyjny, który może działać swobodnie i akceptuje możliwość porażki i straty nawet do 100 proc. – wylicza największy polski ubezpieczyciel.
Podobna wstrzemięźliwość inwestycyjna cechuje innego dużego gracza – należącą do grupy VIG Compensę. – Aktywność w tym zakresie należy do kompetencji VIG na szczeblu centralnym – wyjaśnia Rafał Mosionek, wiceprezes Compensy, i podkreśla, że na poziomie grupowym Austriacy nie próżnują: – Tak było przed pandemią i to podejście nie zmieniło się w latach 2020-2021. VIG jest m.in. jednym z czterech inwestorów funduszu Venpace, a w lutym tego roku nabyła udziały w austriackim funduszu venture capital, skupiającym się na inwestycjach w branżę deep tech – zaznacza.
Operujących na polskim rynku startupów to jednak pewnie nie pociesza, bo – jak wynika z danych zgromadzonych przez Astoryę – do ich kieszeni nic nie skapnęło z mieszka Austriaków. Czy niechęć do inwestowania w polskie insurtechy oznacza, że firmy te nie mają nic ciekawego do zaoferowania? Ależ nie. Duzi gracze ubezpieczeniowi interesują się działaniami młodych firm, jednak zamiast zaangażowania kapitałowego wolą wybrać współpracę biznesową.
Szczególnie duże doświadczenie w tym zakresie ma PZU. – Mimo że nie inwestujemy w startupy bezpośrednio, to PZU jest aktywnym uczestnikiem transformacji cyfrowej na rynku ubezpieczeń. Współpracujemy w tej mierze szeroko z młodymi, innowacyjnymi firmami technologicznymi, widząc liczne korzyści z adaptowania oferowanych przez nie rozwiązań – deklaruje ubezpieczyciel.
Jak mogliście niedawno przeczytać w serwisie cashless.pl, w ciągu ostatnich trzech lat zespół Laboratorium Innowacji w PZU zrealizował ze startupami ponad 40 pilotaży, a ponad 25 projektów przeszło do fazy wdrożeniowej. Również w nowej strategii grupy na lata 2021-20214 przewidziano coroczne inwestycje w kwocie ok. 100 mln zł w obszary związane z szeroko rozumianą transformacją cyfrową oraz innowacjami. Ubezpieczyciel podaje, że dotychczas wdrożone inicjatywy z tego zakresu przełożyły się na oszczędności liczone w dziesiątkach milionów złotych.
Także Ergo Hestia, drugi co do wielkości ubezpieczyciel majątkowy na polskim rynku, zapewnia o otwartości na współpracę. – Ergo Hestia zawsze chętnie analizuje możliwości oferowane przez firmy technologiczne posiadające silne zaplecze merytoryczne. Nowe technologie kreowane m.in. przez startupy są przez nas testowane oraz niejednokrotnie wdrażane. Korzystamy z rozwiązań technologicznych różnego rodzaju, od robotyzacji, przez blockchain, internet rzeczy po sztuczną inteligencję. Technologie oferowane przez firmy zewnętrzne łączymy z rozwiązaniami oraz wdrożeniami, które tworzymy we własnym zakresie – mówi Oskar Jedynasty, dyrektor ds. automatyzacji w Ergo Hestii.
A jak do tego tematu podchodzi Compensa? – W obszarze technologii w Compensie działamy przede wszystkim w modelu in-house, czyli koncentrujemy się na pozyskiwaniu specjalistów z rynku i budowie zespołów odpowiedzialnych za digitalizację. Myśląc strategicznie o startupach, tworzymy własne, jak choćby Beesafe w Polsce czy viesure w Austrii. Beesafe to nowy i zupełnie cyfrowy brand, który powstał jako nasz własny insurtech finansowany w całości ze środków VIG (w tym Compensy) – tłumaczy Rafał Mosionek. – To jednak nie oznacza, że wszystkie technologie opracowujemy samodzielnie. W części posiłkujemy się oczywiście rozwiązaniami insurtech dostępnymi na rynku, choć Compensa bezpośrednio nie inwestuje kapitałowo w dostępne na rynku startupy ubezpieczeniowe – zastrzega wiceprezes firmy.
Stanowisko ubezpieczycieli można by więc w dużym uproszczeniu sprowadzić do stwierdzenia: "Pieniędzy wam nie damy, ale – jeśli macie coś ciekawego do zaproponowania – możemy współpracować". O ile współpraca bazuje na godziwych warunkach, to układ wydaje się dość fair. Natomiast z pewnością w tym modelu trudniej o wysyp insurtechowych inicjatyw, a to z kolei przekłada się na wolniejszy rozwój tego rynku.
– Branża ubezpieczeniowa jest niezwykle ważna dla rozwoju innowacji i startupów – to ona zarządza wielkimi pieniędzmi odkładanymi w składkach i to ona historycznie pompuje pieniądze w rozwój Doliny Krzemowej, startupów francuskich czy niemieckich. Brak tych inwestycji w Polsce buduje przepaść technologiczną zarówno gospodarki, jak i branży ubezpieczeniowej. Już dziś maleńkie Estonia czy Szwecja mają więcej unicornów niż Polska. Ale inwestycje w startupy są ryzykowne, wymagają doświadczenia i specjalizacji – zauważa w rozmowie z serwisem cashless.pl Jan Kastory, współzałożyciel funduszu astorya.vc inwestującego w europejski insurtech. I zaznacza, że rozwiązaniem operacyjnie prostszym, o niższym ryzyku są inwestycje w fundusze VC, ponieważ pozwalają na dywersyfikację kapitału między setki startupów. – Czy warto? Fundusze są oknem na świat innowacji, bo oglądają co roku tysiące startupów. Na koniec obiecują jeszcze oddać kapitał z zyskiem. Brzmi jak innowacje za darmo – przedstawia swoją perspektywę Jan Kastory.
A tymczasem polskim startupom ubezpieczeniowym pozostaje z zazdrością patrzeć chociażby na firmy operujące w siostrzanym healthtechu. Poznańskie StethoMe, oferujące elektroniczny stetoskop, pozyskało w zeszłym roku prawie 10 mln zł finansowania. Wrocławska Infermedica, tworząca narzędzie do wstępnej diagnozy medycznej, zgarnęła od inwestorów 40 mln zł, a Telemedico, dostarczające platformę telemedyczną, z której korzystają m.in. ubezpieczyciele, zebrało 25 mln zł w rundzie, w której udział wzięły m.in. fundusze PKO VC oraz Uniqa Ventures. No chyba że uda się znaleźć sposób, by wobec wstrzemięźliwości inwestycyjnej polskich ubezpieczycieli, wydeptać drogę do funduszy zagranicznych lub do tych działających na krajowym rynku, ale skupiających się dotychczas na innych obszarach.