Skołowany klient lepszy, bo nie wie, ile i za co płaci, więc zapłaci więcej. To reguła w bankach, od której zaczynają pojawiać się wyjątki
W komplikowaniu taryf, regulaminów i umów oraz języka, którym posługują się w kontakcie z klientem, do perfekcji doszły telekomy. Czy ktoś z Was jest w stanie bez zerkania do internetu albo dokumentów odpowiedzieć na pytanie, ile płaci za SMS-a albo minutę połączenia z numerem stacjonarnym? Bo ja szczerze mówiąc nie. I chyba o to firmom telekomunikacyjnym chodzi. Ale banki niewiele im ustępują. Stąd jakiś czas temu chwaliłem (tak, tak, banki można też chwalić!) mBank za decyzję o rozpoczęciu upraszczania dokumentów.
Zaczęto od umowy o rachunek osobisty: teraz jest pisana prostszym, bardziej zrozumiałym dla każdego językiem, a część informacji zawarto w tabelach. W dokumencie nie ma drobnego druku i niejasnych sformułowań, w tym odstraszających symboli zaczerpniętych z tekstów kodeksów prawniczych. Zastanawiałem się wtedy, czy znajdą się odważni, którzy pójdą tym śladem, czy też będzie to samotna jaskółka, której towarzyszki zamarzną po drodze.
Zaskoczenie – pozytywne – jest podwójne. Najpierw to trochę mniejsze: mBank kontynuuje swoją reformę. Jej kolejnym etapem jest uproszczenie umowy kredytowej. Treść została podzielona na bloki tematyczne odpowiadające na konkretne pytania klienta, np. kiedy otrzyma pieniądze, w jaki sposób będzie spłacał kredyt, czy jakie jest jego oprocentowanie. Kolejne podpunkty wyróżnione zostały innym kolorem, a wszystkie szczegóły zaprezentowane w formie tabeli.
Jeszcze większym zaskoczeniem jest, że mBank ma nie tyle naśladowcę co konkurenta w upraszczaniu. ING Bank Śląski od połowy 2014 roku prowadzi akcję „Po prostu". W jej ramach również toczy walkę o zmianę umów tak, by były one bardziej zrozumiałe nie tylko dla bankowców. I z badań wśród klientów wynika, że zaczyna mu się to udawać.
W treści nowej umowy badani wskazali, że – w porównaniu z ostatnim zapamiętanym przez nich dokumentem – jest ona o 44 proc. bardziej przejrzysta i o 41 proc. łatwiej można w niej znaleźć potrzebne informacje. Co więcej: ambicją banku jest nie tylko zmiana umów, ale wszystkich regulaminów, monitów i pism trafiających do klientów. Ponoć zrobiono już to z kilkuset dokumentami. Swoją drogą nie wiedziałem, że może być ich aż tyle...
Banków komercyjnych mamy ciut więcej niż dwa (o spółdzielczych już nie wspomnę). Zwracam się jednak do wszystkich z uprzejmą prośbą: upraszczajcie, a gotów jestem o tym pisać: nie gwoli informacji, a wypomnienia innym, że jeszcze tego nie zrobili. Bo prostota, a wręcz lakoniczność dokumentu, to w takim przypadku cnota a nie przywara.