Za tego rodzaju przestępstwo grozi kara nawet do 10 lat więzienia
W dzisiejszej Rzeczpospolitej możecie znaleźć analizę dowodzącą, że czyn polegający na dokonaniu transakcji nieswoją kartą bankową, np. znalezioną na ulicy, może zostać uznany za kradzież z włamaniem a nie za drobne wykroczenie. Autor tekstu dowodzi, że pojęcie włamanie może dotyczyć nie tylko wdarcia się do zamkniętego pomieszczenia, ale także do miejsca stanowiącego surogat pomieszczenia, za które można uznać systemy bankowe przechowujące dane elektroniczne. Można więc włamać się i ukraść pieniądze nie trzymając ich nigdy w rękach.
Rzeczpospolita pisze ponadto, że charakter prawny płatności zbliżeniowej jest czytelny, jeśli weźmie się pod uwagę specyfikę bankowości elektronicznej. Można bowiem powiedzieć o pieniądzach na rachunku, że znajdują się w miejscu dostępnym tylko dla osób uprawnionych, posiadających odpowiedni klucz, za który można uznać nie tylko hasło do konta, ale i kartę bezstykową. W rezultacie osoba zbliżająca do terminala nieswoją kartę łamie zabezpieczenia i pozbawia władztwa nad pieniędzmi ich prawowitego właściciela.
To może być ważne ostrzeżenie dla osób, które znajdą czyjąś kartę zbliżeniową na ulicy i wpadną na pomysł, by nią zapłacić. Przypomnę, że większość kart na polskim rynku pozwala już na kilka płatności bezstykowych o wartości do 50 zł bez autoryzacji PIN-em. Z okazji takiej skorzystał np. jeden z mieszkańców Zielonej Góry. Znalazł czyjąś kartę i wykonał płatności na 400 zł. Został złapany przez policję i teraz grozi mu za to nawet 10 lat więzienia. Więcej na ten temat tutaj. Jeżeli więc znajdziecie czyjąś kartę, najlepiej odnieście ją do najbliższego oddziału banku, który ją wydał.
Źródło: Rzeczpospolita, str. D1