Jak doniosły zagraniczne media, wczoraj doszło do największego w historii ataku hakerskiego na giełdę kryptowalut. Ofiarą padła firma Bybit z Dubaju. Szacuje się, że łupem złodziei padły kryptowaluty o łącznej wartości ok. 1,4 mld dolarów. Środki zostały skradzione podczas transferu z tzw. zimnego portfela (nie połączonego z internetem) do portfela gorącego. Dotychczas za największy atak hakerski w świecie krypto uznawano incydent z marca 2022 r., gdy skradziono aktywa o wartości ok. 600 mln dolarów z firmy Ronin Network.

Przeczytajcie także: • Zapraszamy na tegoroczny Cashless Club

Co ciekawe za obiema kradzieżami miała stać ta sama szajka złodziei, zwana Grupą Lazarus. Ta działa na zlecenie władz Korei Północnej i zajmuje się dostarczaniem finansowania dla reżimu Kimów. Zanim Grupa Lazarus zajęła się kryptowalutami, atakowała tradycyjny system finansowy. Na jej koncie jest na przykład kradzież pieniędzy z bankomatów na całym świecie, w tym w Polsce, w sierpniu 2018 r., gdy w ciągu kilku godzin dokonano 12 tys. transakcji sfałszowanymi kartami, na kwotę kilkunastu milionów dolarów.

Przeczytajcie także: • Zgłoście swoją firmę do Mapy polskiego fintechu 2025

Komentatorzy zauważyli, że informując o incydencie władze Bybit zachowują się wzorowo. Dyrekcja spółki szybko po zidentyfikowaniu kradzieży zabrała głos w mediach społecznościowych, uspokajając klientów i zapewniając, że ich pieniądze nie są zagrożone a spółka poradzi sobie, nawet jeśli skradzionych aktywów nie uda się odzyskać. Wszystkie środki klientów miały być ubezpieczone, a wypłaty realizowane są na bieżąco. Niemniej rynek krypto zareagował na informacje z Dubaju spadkami – Ethereum o ponad 6 proc., a Bitcoin o prawie 4 proc.