Coraz więcej fintechów i tzw. neobanków wprowadza karty kredytowe bez przyznanego limitu kredytowego
Blackcatcard, zarejestrowany na Malcie fintech, posiadający wydaną przez tamtejszy nadzór licencję instytucji pieniądze elektronicznego, poinformował pod koniec marca o zmianie oferty wydawanych przez siebie kart płatniczych Mastercard. Oprócz nowych grafik, rezygnacji z embosowania (tłoczenia numerów na plastiku) oraz przeniesienia danych na rewers, nowe karty przez systemy operatorów terminali płatniczych są rozpoznawane jako kredytowe. Choć oczywiście sama karta jest wydawana do rachunku płatniczego a nie kredytowego, a firma nie oferuje dostępu do finansowania.
Blackcatcard oferuje swoje usługi w całej Europie. Konta na jego platformie zakładać mogą także Polacy. Choć fintech można uznać za mniejszego konkurenta Revoluta, to nie jest on u nas specjalnie popularny. Decydują o tym cechy oferty Blackcatcard, które z polskiej perspektywy mogą być uznane za wady. Blackcatcard oferuje wyłącznie maltańskie numery IBAN, a konta prowadzone są tylko w euro.
Jednak informacja o zmianie w ofercie Blackcatcard jest ciekawa, bo wydaje się, że potwierdza zarysowujący się trend wśród fintechów i tzw. neobanków, czyli wydawania kart debetowych lub przedpłaconych udających kredytówki. Do niedawna jedynym w zasadzie znanym szerzej przykładem instytucji wydającej takie karty był belgijski Bunq. Kilka tygodni temu wprowadzenie takiej karty na rynek zapowiedział też wywodzący się z Polski fintech ZEN. Blackcatcard jest więc kolejnym w ostatnim czasie podmiotem, który postawił na karty kredytowe bez dostępu do kredytu.
Dlaczego i dla kogo to ważne? Część hoteli oraz wypożyczalni samochodów wciąż umożliwia skorzystanie ze swoich usług wyłącznie posiadaczom kart kredytowych. Kredytówka bywa więc niezbędna, szczególnie jeśli sporo podróżuje się za granicę, bo w Polsce większość akceptantów nie zwraca uwagi na rodzaj kart używanych przez klientów. Karty debetowe czy przedpłacone udające kredytowe to zatem ciekawe rozwiązanie dla osób, które z różnych przyczyn nie chcą korzystać z kart kredytowych. Te ostatnie cieszą się w Polsce coraz mniejszą popularnością. Można więc założyć, że zapotrzebowanie na kredytówki bez kredytu może rosnąć.