Ale specjaliści mówią, że to niedostatki w wiedzy z obsługi terminali bo zwroty wykonywane bezstykowo w większości sklepów są praktykowane od dawna
Na polskim rynku bardzo szybko rośnie popularność zbliżeniowych płatności mobilnych. Na koniec I kw. bieżącego roku (raport Cashless) korzystało z nich już ok. miliona osób. Obecnie uzytkowników jest zapewne więcej, choćby z racji udostępnienia Apple Pay na urządzeniach z systemem operacyjnym iOS. Czytelnicy donoszą jednak, że bezstykowe płatności smartfonami mają swoje wady, które uwydatniają się np. podczas konieczności zwrotu zakupionego towaru.
Na przykład część sklepów pozwala oddać kupioną bluzkę czy spodnie, a wtedy pieniądze zwracane są w gotówce, jeśli w ten sposób zapłaciliście za zakupy, albo na konto w banku, jeśli użyliście karty. Czytelnicy donoszą jednak, że w tym drugim przypadku niektóre sklepy wymagają włożenia karty do terminala, co uniemożliwia przeprowadzenie operacji, jeśli klient nie posiada przy sobie plastiku, a zapłacił nim za pośrednictwem Apple Pay, Google Pay czy HCE.
Z pytaniem o to, czy takie działanie sklepów jest prawidłowe, zwróciłem się do specjalistów. Jak powiedziano mi w BZ WBK, zwroty realizowane zbliżeniowo czy to na kartę czy na telefon, są możliwe i praktykowane od dawna. Podobną odpowiedź uzyskałem u operatorów terminali płatniczych. W biurze prasowym First Daty powiedziano mi nawet, że firma ta wręcz wymaga od swoich klientów, czyli sklepów i punktów usługowych, aby zwroty realizowane były w taki sam sposób, w jaki przyjęto płatność.
Wygląda więc na to, że w sklepach, w których czytelnicy Cashless mieli problem, winę ponoszą pracownicy, którzy nie potrafią obsługiwać terminali. Gdybyście spotkali się w przyszłości z podobną sytuacją, domagajcie się realizacji zwrotu zbliżeniowo. Dajcie też znać w komentarzu albo na adres kontakt@cashless.pl, w którym sklepie odmówiono przeprowadzenia takiej operacji oraz jaka firma obsługuje tam terminal. Postaram się zainterweniować.