Zdaje się, że przy okazji jego wprowadzenia właściciel największej w Polsce sieci handlowej chciał upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Nie pozostało to bez konsekwencji dla wygody uczestników programu
Może wiecie, a może nie, ale od mniej więcej tygodnia Biedronka ma własny program lojalnościowy "Moja Biedronka". Sieć pracowała nad nim bardzo długo, bo mówiło się już o nim dwa lata temu, gdy w jej sklepach pojawiły się terminale płatnicze. Teraz program ujrzał światło dzienne. Mam jednak wrażenie, że w trakcie pracy nad nim kolejne departamenty w Jeronimo Martins Polska (właściciel dyskontów Biedronka) wpadały na pomysł, jak go wykorzystać dla własnych celów, a kierujący całym projektem starali się zadowolić każdy z nich. W efekcie program jest dość skomplikowany.
Ale po kolei. Nie jestem pewien, czy po przeczytaniu regulaminu dobrze zrozumiałem zasady, ale wychodzi na to, że głównymi elementami programu są: plastikowa karta skojarzona z internetowym kontem użytkownika oraz okresowe akcje prowadzone w sklepach. Obecnie taką akcją jest "Gang Świeżaków", czyli możliwość zbierania punktów, za które otrzymacie pluszowe zabawki.
Przeczytajcie także: Wystartował program "Mój Empik"
Kartę można dostać w dowolnym sklepie Biedronki przy okazji zakupów. Nie jest wydawana z automatu – ja aby ją dostać, musiałem grzecznie poprosić ekspedientkę. Pouczyła mnie, że plastik nie jest aktywny i że trzeba go zarejestrować w internecie albo przez telefon. Po wejściu na stronę programu "Moja Biedronka" system najpierw wymaga podania numeru karty oraz umieszczonego na niej numeru PIN. Problem w tym, że na rewersie karty znajduje się kilka różnych ciągów cyfr, co może wprowadzać w błąd. Zwłaszcza, jeżeli przy wprowadzaniu jednego z nich zaliczy się pomyłkę, i tak właśnie było w moim przypadku. Ale po paru próbach ostatecznie powinno udać się każdemu przejść dalej.
Następnie system prosi o podanie kilku danych osobowych, a więc imienia i nazwiska, dokładnego adresu zamieszkania oraz numeru telefonu i adresu e-mail. Później trzeba zaakceptować kilka zgód marketingowych. Są one obowiązkowe – nie można którejś z nich "odhaczyć". Przystępując do programu "Moja Biedronka" zgadzacie się więc m.in. na otrzymywanie informacji o promocjach, nie tylko przez pocztę elektroniczną, ale także przez SMS i telefonicznie. Zgadzacie się również, że administrator programu będzie Was profilował, czyli sprawdzał co, gdzie i kiedy kupujecie, aby przygotować dla Was specjalne oferty. O tym, że rejestracja w programie pomyślnie się zakończyła, dowiadujecie się za pośrednictwem SMS-a, który po chwili przychodzi na podany numer telefonu komórkowego.
Przeczytajcie także: Idzie nowe: już nie chcecie zbierać punktów
Wracając do okresowych akcji, które są nieodłącznym elementem programu. Obecnie to wspomniany "Gang Świeżaków". Aby zdobyć jedną z zabawek, należy odebrać ze sklepu planszę, na której będziecie umieszczać naklejki – może to robić każdy, nawet jeżeli nie posiada karty "Moja Biedronka". Jedną naklejkę otrzymuje się za każde 40 zł wydane w Biedronce. Jeżeli podczas płatności pokaże się aktywną kartę programu lojalnościowego, każde 40 zł będzie premiowane dwiema naklejkami. Dodatkowo, i tu plusik dla sieci za promowanie zdrowego żywienia, kolejną naklejkę dostaje się, jeżeli wśród zakupów znajdują się warzywa lub owoce.
Wydaje mi się, że całość jest dość skomplikowana i ma spełniać wiele funkcji: marketingową, sprzedażową, wizerunkową, czy z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu (stąd chyba premiowanie zakupu warzyw i owoców) itd. Wszystko to z punktu widzenia organizatora programu jest ważne, ale klientów może zniechęcać. Zastanawiam się, ilu z nich przebrnie przez proces rejestracji karty i konta oraz będzie korzystać ze wszystkich zalet programu? Chyba nie bez przyczyny większość rozwiązań stosowanych przez konkurencję oparta jest dziś o proste zbieranie punktów i ich wymianę na nagrody oraz bonusy? Klienci nie mają dziś głowy do myślenia o tym, gdzie i co trzeba zrobić, by dostać coś, co później wymieni się na coś jeszcze innego.
Przeczytajcie także: MasterCard przekonuje, że punkty jednak warto zbierać
Poza tym oparcie programu "Moja Biedronka" o plastikową kartę i naklejki jest archaiczne. Dziś większość firm decyduje się, w myśl zasady mobile first, stawiać swoje programy na aplikacjach mobilnych, jak ostatnio Empik, a kartę traktują uzupełniająco. Biedronka w ogóle nie pozwala zbierać punktów w aplikacji. Być może wychodzi z założenia, że jej klienci nie korzystają ze smartfonów. W takim razie po co jej aplikacja mobilna, którą tylko ze sklepu Google Play pobrano już ponad 100 tys. razy?
Na koniec warto postawić pytanie, kiedy właściciel największej sieci handlowej w Polsce zdecyduje się na uruchomienie sklepu internetowego? Skoro zdecydował się na wprowadzenie takich wynalazków jak terminale i program lojalnościowy, w którym trzeba się zarejestrować w internecie, może pora odkryć, że to medium można też wykorzystać do sprzedawania? Dla rozwoju polskiego e-commerce mogłoby to stanowić taki sam pozytywny impuls, jakim dla sieci akceptacji kart w Polsce było wprowadzenie w Biedronkach terminali.