Partnerzy strategiczni
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy merytoryczni
"Startupowcy". To książka szczególnie dla tych, którzy cierpią na jesienną depresję i szukają optymistycznych informacji

W "Startupowcach" znajdziecie historie powstania kilkunastu młodych polskich firm, wytypowanych przez autorów do osiągnięcia miliardowych wycen

Ramp, Booksy czy Docplanner to tylko niektóre, najbardziej mi osobiście znane startupy, które stały się bohaterami najnowszej książki Artura Kurasińskiego i Krzysztofa Domaradzkiego. Pierwszy z nich jest przedsiębiorcą i jednym ze znanych w Polsce promotorów nowych technologii. Drugi to m.in. dziennikarz polskiego wydania miesięcznika Forbes.

Autorzy "Startupowców" opisali łącznie kilkanaście młodych polskich firm. Wstyd przyznać, że o istnieniu niektórych nie miałem pojęcia – usprawiedliwieniem może być fakt, że nie mają wiele wspólnego z najbliższą mojemu sercu branżą finansową. O innych wiedziałem niewiele, a czytając o nich w "Startupowcach" szczęka opadała mi coraz bliżej podłogi. Tak było np. w przypadku historii spółki ICEYE, która nie jest mi zupełnie obca, bo firma oferuje swoje usługi dla opisywanej na cashless.pl branży ubezpieczeniowej. Duże wrażenie wywarła na mnie jednak choćby informacja, że spółka posiada największą na świecie, prywatną konstelację mikrosatelitów wyposażonych w radary. A przecież ani Polska, ani Finlandia, skąd wywodzą się wspólnicy ICEYE, do potęg kosmicznych nie należą.

Przeczytajcie także: Jedyną stałą jest ciągła zmiana

Z książki Kurasińskiego i Domaradzkiego dowiecie się m.in. o tym, czym różnią się usługi, działającej w branży krypto spółki Ramp, od innych konkurencyjnych podmiotów i dlaczego to ona ma mieć największe szanse na odniesienie światowego sukcesu. Albo dlaczego firmy wprowadzające usługi związane z oferowaniem fizycznych przedmiotów mają małe szanse na zdobycie finansowania od funduszy venture capital, ale mimo to udało się to takim startupom jak meblarskiemu Tylko czy opakowaniowemu Packhelp. A także o tym jak Stefan Batory chce zbudować z Booksy światowego lidera w swojej dziedzinie i co wspólnego miał ze znanym swego czasu portalem ahoj.pl.

"Startupowcy" to książka, oprócz tego, że ciekawa, bardzo optymistyczna. W sam raz na jesienne ponure wieczory, bo jest w niej tylko pozytywnego podejścia, że każdemu czytelnikowi w trakcie lektury życie wyda się łatwiejsze. Można dość do przekonania, że założenie firmy oraz zdobycie na nią pieniędzy wcale nie jest takie trudne, więc pewnie u niejednego narodzi się pomysł „pójścia na swoje” i założenia drugiego Google’a, Amazona czy Apple’a.

Na mój gust tego optymizmu jest aż za dużo. Gdy uczono mnie zawodu, podkreślano, że dziennikarz jest od tego, aby szukać dziury w całym, więc nawet jeśli coś z zewnątrz wygląda ładnie, trzeba zajrzeć pod spód i sprawdzić, czy czegoś tam przypadkiem nie pozwiązywano sznurkami. I trochę tego mi brakuje w tej książce, zwłaszcza, że jednym z autorów jest kolega po fachu. No i zwłaszcza że skala działania przynajmniej części opisywanych firm jest cały czas niewielka. Ich sukces warto więc odnotować, ale z wieszczeniem podbijania przez nie świata lepiej jeszcze chwilę poczekać. Ich wyceny nie sięgają miliardów, choć szansy wejścia do grona jednorożców (firm o wycenie min. 1 mld dolarów) nie chcę im odbierać, a nawet serdecznie życzę.

Przeczytajcie także: Kto ma czyste sumienie może spać spokojnie

W "Startupowcach" za dużo jest też anglicyzmów. Tekst jest nasycony storytellingami, equity storami, costomizacjami, skalowaniami itd. Jestem do takiego słownictwa przyzwyczajony, bo często rozmawiam z przedsiębiorcami i menadżerami, którzy nie boją się profanować mowy ojców i używają takiego języka. W książce mi to jednak przeszkadza, zwłaszcza, że większość tych słów albo ma polskie odpowiedniki albo łatwo można je zastąpić krótkim opisem.

Niemniej to tylko niewielkie uchybienia, w dodatku widziane z mojej perspektywy. Innym nie muszą wcale przeszkadzać. Lekturę "Startupowców" czytelnikom cashless.pl mogę więc z czystym sercem polecić. Szczególnie na długie wieczory miesiąca, nazwanego przez Juliana Tuwima najdotkliwszym wrzodem na dwunastnicy roku.

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies