Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa proponuje, by to Urząd Komunikacji Elektronicznej eliminował niedziałające zgodnie z przepisami firmy przewozowe
Rząd przyspieszył prace nad projektem ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym, w której zamierza uregulować działalność takich usługodawców jak Uber. Zaledwie dwa dni po opracowaniu projektu, trafił on wczoraj do konsultacji społecznych.
Autorzy dokumentu przede wszystkim proponują wprowadzenie licencji dla firm pośredniczących w przewozie osób, w tym w przekazywaniu zleceń złożonych za pomocą aplikacji mobilnych. Pośrednik będzie miał też obowiązek weryfikowania, czy współpracujący z nim kierowcy posiadają ubezpieczenie OC "właściwe dla wykonywanej działalności gospodarczej" oraz ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków pasażera. Będzie też musiał prowadzić i przechowywać przez pięć lat elektroniczny rejestr kierowców oraz wszystkich zleceń.
W projekcie proponuje się też zniesienie obowiązku wykazania zabezpieczenia finansowego w wysokości 9 tys. euro na pierwszy i 5 tys. euro na kolejne samochody służące do przewozu powyżej siedmiu osób, w związku z uzyskaniem licencji na samochód osobowy służący do prowadzenia działalności przewozowej.
W Warszawie niższe mają być opłaty za udzielenie licencji kierowcy. W przygotowywanym rozporządzeniu, które uzupełni projekt ustawy, ministerstwo zaproponuje obniżenie stawek z 700 do 320 zł za licencję wydawaną na okres od 2 do 15 lat oraz z 800 zł do 380 zł za licencję na okres od 15 do 30 lat. Najdroższa licencja przyznawana na czas od 30 do 50 lat ma kosztować 450 zł.
W projekcie ustawy proponuje się także zniesienie limitu 100 tys. mieszkańców, przy którym władze samorządowe mogą wprowadzić obowiązek zdawania egzaminów z topografii miejscowości i znajomości prawa miejscowego. Teraz rada gminy sama zdecyduje, czy postawić takie wymogi współpracującym z Uberem kierowcom. Aby samorządy nie postanowiły na tym procederze nadmiernie zarabiać, resort infrastruktury proponuje, by opłata za egzamin nie przekraczała 200 zł.
Za niestosowanie się do tych przepisów przewidziano kary. Ministerstwo za brak licencji chce blokować służące do kojarzenia kierowców i pasażerów programy komputerowe, numery telefonów i aplikacje mobilne. Jeśli Inspekcja Transportu Drogowego wykryje taki przypadek, będzie się mogła zwrócić o podjęcie wyżej opisanych działań do prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Sankcje finansowe, to 1 tys. zł kary dla kierowcy za brak odpowiedniego ubezpieczenia OC i NNW oraz 40 tys. zł dla pośrednika, jeśli nie będzie prowadził rejestru kierowców i przewozów lub nie udostępni go na wezwanie. Pośrednik zapłaci też 10 tys. zł kary za wykryty przypadek współpracy z kierowcą nieposiadającym odpowiedniej licencji.
Przedstawiony projekt ustawy wymaga szczegółowej analizy. Wygląda jednak na to, że resort infrastruktury wybrał rozwiązanie kompromisowe. Wprawdzie wprowadza licencje dla pośredników i kierowców, ale liberalizuje przepisy określające ich przyznawanie. Likwiduje też inne bariery np. wysokie kwoty zabezpieczeń finansowych. Natomiast moim zdaniem decydujące dla przyszłości Ubera w Polsce mogą okazać się przepisy nakładające na kierowców obowiązek zakupu specjalnych droższych ubezpieczeń. Jeśli ta propozycja się utrzyma, zapewne stopnieje baza kierowców, którzy incydentalnie jeżdżą z aplikacją Ubera chcąc sobie dorobić wieczorami lub w weekendy.
Bez komentarza pozostawię także kuriozalną propozycję zlecenia UKE, a przez urząd zapewne operatorom komórkowym, blokowania stron internetowych i numerów telefonów wykorzystywanych przez kierowców współpracujących z takimi pośrednikami jak Uber. Aplikacja Amerykanów jest np. zintegrowana z mapami Google. Czy i je ministerstwo zamierza zablokować?