Kobieta pozwoliła zaciągać przestępcom na swoje nazwisko kredyty, bo wmówili jej, że są z policji i próbują zdemaskować cyberprzestępców okradających bankowe konta
Ta sytuacja jest tak nieprawdopodobna, że gdybym napisał o niej jutro, czyli 1 kwietnia, na pewno nie uwierzylibyście, że miała miejsce. A jednak to wszystko wydarzyło się naprawdę. Ofiarą wariacji przestępstwa "na wnuczka" padła kobieta, która wczoraj zgłosiła się do sądeckiej komendy policji.
Przeczytajcie także: mBank ostrzega przed cyberatakiem
Otóż poszkodowana została nabrana przez oszusta podającego się za funkcjonariusza policji. Dzwonił do niej kilkakrotnie między 22 a 24 marca, informując ją, że prowadzi działania przeciw hakerom włamującym się na bankowe konta internetowe. Następnie poinformował ją, że padła ofiarą takiej przestępczości i nakłonił ją do otwarcia rachunków, we wskazanych przez niego bankach. Kobieta miała mu przekazać kody internetowego dostępu do tych kont i w ciągu kilku dni wziąć w tych bankach kredyty.
Policja pisze w komunikacie, że przestępca informował ją, iż kredyty są fikcyjne, a w policyjną akcję zaangażowana jest nie tylko ona, ale i przedstawiciele banków. Kobieta zgodnie z instrukcją oszusta wzięła w bankach kredyty na kwotę ponad 130 tys. zł. Finalnie oszust mając dostęp do tych kont, przelał tę kwotę na inne rachunki bankowe.
Przeczytajcie także: Alior nie wierzy w technologię finger vein
Policja podkreśla, że dla uprawdopodobnienia całej sytuacji oszust zasugerował poszkodowanej, aby sprawdziła jego tożsamość dzwoniąc pod numer 997. Kobieta wykonała to polecenie, ale bez rozłączenia poprzedniej rozmowy. W rezultacie wydawało się jej, że zadzwoniła na policję podczas gdy w rzeczywistości potwierdzenie tożsamości otrzymała od złodzieja, z którym połączenia nie przerwała.