System najstarszej giełdy bitcoinowej w Polsce ma ruszyć ponownie przed końcem listopada
Cierpliwość klientów giełdy Bitcurex ponownie została wystawiona na próbę. Gdy pod koniec ubiegłego tygodnia serwis transakcyjny giełdy wysypał się, właściciele zdeponowanych tam bitcoinów nie mieli żadnej informacji na temat tego, co się stało. Dopiero później pojawił się na stronie giełdy komunikat o trwających pracach konserwacyjnych. Następnie został zastąpiony informacją, że w piątek 21 października ok. godz. 21 giełda zakomunikuje o starcie nowej wersji systemu.
Przeczytajcie także: To nie wpłynie dobrze na opinię o kryptowalutach
Ci jednak, którzy mieli nadzieję, iż o tej godzinie dowiedzą się, kiedy odzyskają swoje bitcoiny, chyba się zawiedli. Właściciel giełdy opublikował bowiem komunikat, z którego wynika, że system transakcyjny ruszy ponownie najpóźniej 30 listopada bieżącego roku. Zapewnia jednak, że wszyscy użytkownicy giełdy będą mogli odebrać swoje bitcoiny. 26 października ma się pojawić formularz, który jak się domyślam, ma na to pozwalać. Operator giełdy podał również, że ma umowę z inwestorem o dokapitalizowaniu firmy.
W sieci huczy zaś od plotek, co mogło być powodem kłopotów giełdy Bitcurex. Walnie przyczynia się do tego jej operator, który prowadzi doprawdy oryginalną politykę informacyjną przypominająca chowanie głowy w piasek. Hipotez na temat tego, co się stało, jest kilka. Mówi się, że giełda mogła stać się ofiarą ataku hakerskiego, w wyniku którego wypłynęło z niej 2,3 tys. BTC o wartości przekraczającej 5 mln zł. Możliwe też, że pieniądze te zostały zdefraudowane przez pracownika, ewentualnie zostały wytransferowane przez operatora giełdy przed spodziewanym atakiem i w ten sposób ochronione przed kradzieżą.
Przeczytajcie także: Już możecie zapłacić za kawę kryptowalutą
Informacja, która na stronie Bitcurex pojawiła się wczoraj, będzie pewnie źródłem kolejnych domysłów i teorii spiskowych. Może bowiem sugerować, że oto właściciel giełdy wziął problem na klatę i stara się go rozwiązać. Równie dobrze może jednak oznaczać grę na czas, pozwalającą zatrzeć ślady i spakować manatki. Natomiast specjaliści od kryptowalut podkreślają, że giełda to nie bank i nie należy kupionych np. bitcoinów przetrzymywać w jej systemach. Platformy takie nie są bowiem objęte systemem gwarancji czy ubezpieczeniami.