Kolejne raporty o kredytówkach wskazują jasno – dobrze na tym rynku, to już było i to dawno temu
Kolejne banki działające w Polsce rezygnują z wydawania kart kredytowych. Na taki ruch zdecydował się jeden z najmniejszych banków w kraju, Toyota Bank, a wcześniej zrobiły to Inteligo czy Nest Bank. Tego typu decyzje wydają się nieprzypadkowe – popularność kredytówek stale spada. Widać to m.in. w danych Narodowego Banku Polskiego.
Pod koniec 2009 roku liczba kart kredytowych w kraju sięgnęła blisko 11 mln. Dziesięć lat później było ich o połowę mniej, a pod koniec 2021 roku – niecałe 5,2 mln. Co ciekawe wartość transakcji wykonanych kredytówkami rośnie. W rekordowym 2019 roku wydano nimi ponad 52 mld zł. W 2020 roku nadszedł spadek wywołany pandemicznym zaciskaniem pasa, ale w 2021 roku obrót wykonany kartami kredytowymi wrócił do 52 mld zł.
Wygląda jednak na to, że generują go wieloletni użytkownicy kart, bo nowych jest jak na lekarstwo. Pokazują to najnowsze dane z Biura Informacji Kredytowej za marzec tego roku. Banki wydały wtedy 38,9 tys. kredytówek na łączną kwotę przyznanych limitów w wysokości 339 mln zł.
Jak zauważa BIK, w ujęciu rok do roku wartość limitów na kartach kredytowych spadła o 20 proc. Z kolei liczba zmalała jeszcze bardziej, bo aż o 41,6 proc. w porównaniu do marca 2021 r. W świetle tych danych BIK powoli wieszczy koniec popularności kredytówek. – Już przed pandemią był regres, pandemia przyśpieszyła chyba to, co nieuchronne – czyli zmierzch kart kredytowych – czytam w newsletterze BIK.
Gdy BIK przed laty odnotowywał spadek zainteresowania kredytówkami, tłumaczył go zwykle zmianą strategii banków. Po prostu przestały dodawać takie karty do kredytów hipotecznych. Zdarzały się sytuacje, w których warunkiem uzyskania promocyjnego oprocentowania kredytu było właśnie zawarcie umowy na kartę kredytową. Teraz takich ofert już nie ma.
Dodatkowo spadła opłacalność wydawania tego instrumentu gdyż obniżona została prowizja interchange (opłata wnoszona na rzecz wydawców przez sklepy przyjmujące płatności). Przed 2014 i 2015 rokiem, gdy podjęto interwencję i za pomocą ustawy ustalono jej najwyższe możliwe wartości, interchange wynosiła nawet 1,5 proc. Potem obniżono ją do 0,5 proc. a następnie do 0,3 proc.
Warto dodać, że przez ostatnią dekadę pojawiło się mnóstwo alternatyw dla kredytówek. Zamiast wiązać się z bankiem i korzystać z przyznanego limitu, można wybrać choćby płatności odroczone, a liczba podmiotów świadczących usługi z zakresu BNPL (z ang. buy now, pay later – kup teraz, zapłać później) stale rośnie. Branżę tego rodzaju płatności opisywaliśmy obszernie w specjalnym raporcie cashless.pl.