W niektórych krajach Unii Europejskiej oferta N26 może wydawać się wręcz rewolucyjna. Ale w Polsce większość jej elementów to już rynkowy standard
N26 to niemiecki startup działający w branży fintech, któremu całkiem niedawno udało się uzyskać licencję bankową. Między innymi z tego powodu jest o nim bardzo głośno w finansowym świecie. Poza tym chce uchodzić za pierwszy transgraniczny bank w Europie. Korzystanie z jego usług ma więc być tak samo wygodne z każdego miejsca na kontynencie, bez względu na to skąd pochodzi klient oraz w jakim kraju zakładał swój rachunek.
Dzięki uzyskanej w Niemczech licencji bankowej N26 może działać na terenie całej Unii Europejskiej. Więcej o jego planach przeczytacie w tekście, który znajdziecie tutaj. Niewykluczone, że z jego usług wkrótce będą mogli korzystać Polacy, tak jak sąsiedzi z Litwy czy Słowacji. Od niedawna rachunki w N26 mogą też zakładać mieszkańcy Francji. Żyję w tym kraju od kilku lat, więc skorzystałem z okazji, by to nowe rozwiązanie przetestować.
N26 ogłosił start we Francji w grudniu ubiegłego roku. Obiecał, że każdemu chętnemu otworzy w pełni funkcjonalny rachunek osobisty w ciągu ośmiu minut. Wystarczy zainstalować aplikację mobilną na smartfonie, przekazać kilka danych personalnych i zweryfikować swoją tożsamość. Podstawowy pakiet usług wraz z kartą debetową miał być całkowicie bezpłatny. Tak to wszystko wyglądało w teorii. Ale pierwszy kontakt z N26 nie był już tak przyjemny. Okazało się, że aby stać się jego klientem, należało zapisać się na listę kolejkową i czekać aż system pozwoli rozpocząć proces zakładania rachunku. W moim przypadku oczekiwanie trwało kilka tygodni, ale wreszcie parę dni temu dobiegło końca.
Przeczytajcie także: Spore zmiany w ofercie ING
Po zainstalowaniu aplikacji mobilnej moją uwagę zwrócił jej, można powiedzieć, ekstremalnie minimalistyczny charakter zarówno pod względem wyglądu jak i funkcji. Początkowo oprogramowanie nie pozwala właściwie na nic oprócz podania danych osobowych. Po ich wprowadzeniu aplikacja wygenerowała komunikat z prośbą o sprawdzenie jakości połączenia wystarczającego do przekazu wideo oraz z pytaniem, czy w danym momencie mam warunki do przeprowadzenia rozmowy. Gdy potwierdziłem, że mogę rozmawiać, system automatycznie połączył mnie z konsultantką. Wszystko trwało dosłownie chwilę.
Twarz kobiety pojawiła się na ekranie smartfona w niewielkim prostokącie w górnym rogu wyświetlacza. Patrząc na telefon widziałem więc głównie siebie, co nieco mnie zaskoczyło. Jestem przyzwyczajony, że podczas rozmów wideo to moja twarz jest zminimalizowana a wyeksponowany obraz z kamery drugiego rozmówcy. Ale jeszcze większym zaskoczeniem było to, z jaką łatwością konsultantka kontrolowała funkcje mojego smartfona – bez mojego udziału mogła przełączać obraz pomiędzy kamerami z przodu i tyłu telefonu czy włączać i wyłączać lampę błyskową. Zgody, jakie wyraziłem podczas instalacji aplikacji, obejmowały dostęp do aparatu. Niemniej nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z wykorzystaniem ich w ten sposób.
Co ciekawe konsultantka rozmawiała ze mną po angielsku. Na szczęście posługuję się tym językiem, ale dla części potencjalnym klientów może to być problem. Ciekawe, czy jeżeli bank wystartuje nad Wisłą, jego pracownicy będą umieli mówić po polsku? W każdym razie konsultantka potwierdziła wcześniej wprowadzone przeze mnie dane osobowe a następnie przełączyła obraz na tylną kamerę i poprosiła o pokazanie dwóch dokumentów tożsamości ze zdjęciem. Wykonała ich fotografie, a następnie włączyła lampę błyskową i poprosiła o poruszanie jednym z dokumentów, by sprawdzić znaki zabezpieczające. Ostatnim etapem weryfikacji było podanie przeze mnie w aplikacji kodu otrzymanego w wiadomości SMS.
Przeczytajcie także: Duże faktury lepiej płacić przelewem
Po zakończeniu procesu weryfikacji moje konto zostało aktywowane. To oznacza, że otrzymałem jego numer i od razu mogłem je zasilić dowolną kwotą. Tu niestety pojawił się problem, ale to nie z winy N26. Otóż w celu wykonania przelewu ze swojego konta w BNP Paribas musiałem dodać do jego systemu nowego odbiorcę. Autoryzacja takiej czynności odbywa się za pomocą kodu, ale nie wysyłanego jak w Polsce np. w wiadomości SMS, tylko tradycyjną pocztą do domu. Pierwsze zasilenie konta w N26 w moim przypadku trwało więc, uwaga, cztery dni.
O wiele łatwiej wykonuje się natomiast przelewy z apki N26. Po wprowadzeniu numeru konta odbiorcy oraz jego imienia i nazwiska lub nazwy, jeżeli pieniądze chce się wysłać do firmy, transakcję zatwierdza się mobilnym PIN-em. Wiem, wiem, w Polsce to nie nowość, aplikacje wielu banków już to mają. Ale tutaj to rewolucja. Brakuje mi natomiast możliwości autoryzacji transakcji odciskiem palca. Aplikacja na telefonach z systemem iOS pozwala w ten sposób logować się, więc moim zdaniem powinna też zezwalać na potwierdzanie w podobny sposób przelewów. Pieniądze wysłane z N26 na konto w BNP Paribas dotarły w ciągu jednego dnia. Odkąd tu mieszkam odwykłem od tak szybkich transferów...
Jeżeli chodzi o karty, bank oferuje dwa rodzaje: przezroczystą N26, która jest darmowa i czarną N26 Black, za którą pobiera miesięczną opłatę w wysokości 5,90 euro. W ramach opłaty otrzymuje się m.in. ubezpieczenie podróżne, dodatkową gwarancję na produkty opłacone kartą oraz ubezpieczenie od kradzieży telefonu. Ponadto bezpłatne są wypłaty gotówki w walucie innej niż euro. W przypadku karty darmowej takie transakcje są obciążone prowizją 1,7 proc. W przypadku wypłat dokonywanych w euro obie karty umożliwiają pięć darmowych transakcji miesięcznie. Każda następna wiąże się z prowizją w wysokości 2 euro.
Przeczytajcie także: Ożył profil EnveloBanku na Facebooku. Start blisko
Zamówiłem bezpłatną N26, która dotarła mniej więcej w tydzień po otwarciu konta. Aktywowałem ją za pośrednictwem aplikacji. Według instrukcji banku wystarczyło podać specjalny kod znajdujący się w przesyłce razem z kartą oraz nadać jej PIN. Niestety pierwsze płatności okazały się nieudane – terminale odrzucały kartę jako nieważną. Dopiero po wypłaceniu pewnej kwoty z bankomatu karta została aktywowana i działała w sklepach. Informacji o konieczności przeprowadzenia aktywacyjnej transakcji w urządzeniu automatycznym zabrakło w korespondencji z banku.
N26 chwali się także, że o każdej transakcji na koncie natychmiast powiadamia klienta za pośrednictwem wiadomości push. Pierwszy taki komunikat otrzymałem, kiedy na konto wpłynęły pieniądze przelewem zasilającym z BNP Paribas. Informacje o transakcjach dostaję również za każdym razem, gdy dokonuję płatności kartą. To chyba największa zaleta konta w N26. Francuskie banki rozliczają transakcje kilka dni, więc nigdy nie wiem, ile pieniędzy faktycznie mam na rachunku. W N26 każda transakcja jest natychmiast widoczna w historii, a powiadomienia pozwalają kontrolować stan finansów.
Generalnie N26 spełnia obietnice rozbudzone w trakcie tygodni oczekiwania na możliwość korzystania z jego usług. Takie elementy jego oferty, jak zdalna weryfikacja tożsamości i aktywacja rachunku bez konieczności wysyłania jakichkolwiek papierowych dokumentów, logowanie odciskiem palca, zatwierdzanie przelewów mobilnym PIN-em czy powiadomienia o transakcjach w aplikacji to na takim rynku jak francuski wciąż nowość. N26 może więc śmiało stawać do walki o klienta z tutejszymi mocno zacofanymi technologicznie instytucjami. Ale w Polsce większość elementów oferty N26 to standard. Żeby konkurować o portfele Polaków z takimi graczami jak Millennium, BZ WBK, mBank, ING czy nawet PKO BP będzie musiał zaoferować im coś więcej niż to, co dał Francuzom. Ja natomiast zamierzam z N26 zostać na dłużej. Zobaczymy co z tego wyniknie, ale mam wrażenie, że się polubimy.
Z Francji dla Cashless Tomasz Bobrowski, lazurowyprzewodnik.pl