Na razie w ofercie głównie najlepsze własne produkcje i brak polskich napisów
Tej części branży e-commerce, która żyje ze sprzedaży w Polsce dostępu do filmów i seriali, przybyła potężna konkurencja. Od dziś Polacy legalnie mogą korzystać z Netfliksa, znanego z takich tytułów jak „House of Cards”, „Sense 8”, „Narcos” czy „Orange is a new black”. To amerykański serwis oferujący dostęp do ogromnej bazy filmów i seriali przez internet za niewielką miesięczną opłatą.
Kto chce zobaczyć na własne oczy, czym zachwyca się cały świat (Netflix jest oficjalnie obecny w kilkudziesięciu krajach, gdzie ogląda go ponad 50 mln widzów a nieoficjalnie poprzez sieć VPN ponad drugie tyle), niech założy konto na stronie serwisu. Wystarczy podać adres e-mail, hasło i numer karty płatniczej (Visa lub Mastercard) lub zapłacić PayPalem. Pierwszy miesiąc jest za darmo. Nie podpisuje się żadnej umowy. Dlatego jeśli zrezygnujecie z subskrypcji po miesiącu (serwis prześle mail przypominający, że darmowy dostęp się kończy), Netflix nie obciąży waszego plastiku.
Otrzymacie do wyboru trzy opcje abonamentu, od 7,99 euro do 11,99 euro miesięcznie. Cena zależy od liczby ekranów, na których można oglądać filmy jednocześnie oraz od tego, czy chcecie uzyskać jakość HD czy ultra HD. To nieco drożej niż w USA, gdzie opłata wynosi w przeliczeniu ok. 35 zł i to bez różnicowania kont na premium i standard.
Przyznam, że od roku jestem jednym z tych, którzy korzystają z Netfliksa za pośrednictwem VPN. Niejako oszukuję serwis, że jestem w Stanach Zjednoczonych. Skądinąd wiem, że Amerykanie nie mają nic przeciwko temu, ale oficjalnie nie mogli zachęcać do korzystania z ich usług w tej części Europy ze względu na skomplikowaną sytuację w zakresie praw autorskich do filmów i seriali oferowanych w serwisie. Z tej też przyczyny, gdy porównuję obecny katalog tytułów w amerykańskiej i polskiej wersji Netfliksa, to widzę jak uboga na razie jest ta druga oferta. Na przykład wśród udostępnionych w Polsce seriali nie ma „House of Cards”, bo prawa do niego sprzedano wcześniej (był np. pokazywany już w Ale kino!).
Drugi poważniejszy zarzut jest taki, że w chwili startu na żadnym z uruchomionych przeze mnie filmów nie można wybrać polskich napisów, mimo że są francuskie, hiszpańskie czy włoskie. Mam nadzieję, że to tylko stan przejściowy i Netflix także polski rynek potraktuje poważnie.
Niezależnie od niedociągnięć, Netflix stanowi bardzo poważną konkurencję dla działających już w Polsce serwisów streamingowych na przykład VOD Onetu i może sporo namieszać na rynku. Może też być lekarstwem na serwisy pirackie, bo za niewielką opłatę otrzymuje się najbardziej poszukiwane tytuły w takiej jakości, że obraz będzie świetny nawet na największych telewizorach.