Stanowcza odpowiedź komisji na pismo ZBP broniące anonimowych pre paidów oznacza chyba ostateczny koniec tego produktu na polskim rynku
W miniony piątek Komisja Nadzoru Finansowego wysłała do Związku Banków Polskich odpowiedź na pismo, w którym ZBP bronił prawa banków do wydawnictwa kart przedpłaconych powiązanych z anonimowymi rachunkami technicznymi. ZBP argumentował, że karty pre paid mieszczą się w definicji pieniądza elektronicznego, co pozwala bankom prowadzić ich sprzedaż np. w sklepach, bez konieczności podpisywania z klientami specjalnych umów.
KNF na kilku stronach dowodzi, że karty przedpłacone nie są instrumentem pieniądza elektronicznego. Zdaniem komisji bankowcy nie mają racji odwołując się na przykład do definicji zawartej w nieobowiązującej już ustawie o elektronicznych instrumentach płatniczych, w której karty pre paid były uznawane za pieniądz elektroniczny. Wedle nadzoru takie podejście jest nieuzasadnione, gdyż karty pre paid służą jako narzędzie dostępu do środków przechowywanych na rachunkach banowych, a nie do przechowywania pieniądza elektronicznego.
W konsekwencji rozumowania KNF rachunek przypisany do karty przedpłaconej nie może być bezimiennym rachunkiem technicznym, tylko zwykłym rachunkiem rozliczeniowym, na którego prowadzenie bank powinien mieć zawartą umowę z klientem. KNF powołuje się przy tym na przepisy ustawy o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu.
– Przeprowadzona w UKNF pogłębiona analiza wskazuje jednoznacznie, że wydawnictwo kart przedpłaconych nie jest wydawaniem pieniądza elektronicznego w rozumieniu obowiązujących przepisów prawa i, ze wszystkimi tego konsekwencjami, nie powinno być przez wykonujące je banki w ten sposób kwalifikowane zarówno prawnie jak i marketingowo – podsumowano list podpisany przez Wojciecha Kwaśniaka, wiceprzewodniczącego KNF.
Wydaje mi się, że takie stanowisko nadzoru oznacza definitywny koniec anonimowych kart przedpłaconych na polskim rynku. Komisja wystąpiła przeciwko nim po raz pierwszy kilka miesięcy temu. Dowodziła, że w sytuacji gdy karta przedpłacona podpięta jest do rachunku technicznego umożliwiającego wielokrotne zasilanie, faktycznie jest kartą debetową. Bank powinien mieć więc z użytkownikiem takiej karty podpisaną umowę na prowadzenie konta, a od zgromadzonych na nim środków odprowadzać składki na obowiązkowe rezerwy, jak to robi w przypadku depozytów zgromadzonych na tradycyjnych ROR-ach.
Nieoficjalnie mówi się, że KNF została sprowokowana do wystąpienia przeciwko pre paidom w wyniku interwencji nadzoru bankowego naszych zachodnich sąsiadów. Ma tam znajdować się wiele kart przedpłaconych wydanych przez polskie banki a służących grupom przestępczym do prania brudnych pieniędzy. Zdaniem komisji za karty przedpłacone spełniające definicję pieniądza elektronicznego można by uznać jedynie karty prezentowe sprzedawane np. przez sieci handlowe do zrealizowania wyłącznie w placówkach tych sieci.
Za pieniądz elektroniczny, spełniający ustawowe wymagania, uznawany jest np. Billon. To nowy system płatności mobilnych, wdrażany przez firmę o tej samej nazwie. Aby móc z niego korzystać, należy wpłacić do banku określoną liczbę złotych, na podstawie czego następnie emitowane są cyfrowe odpowiedniki. I to nimi można płacić np. za zakupy w internetowych sklepach. W tym czasie prawdziwe złote leżakują w bankowym depozycie.
Większość banków w Polsce zrezygnowała już z wydawnictwa anonimowych pre paidów klientom indywidualnym. Zrobiły tak m.in. Pekao, BGŻ BNP Paribas czy mBank. Ostatnią instytucją, która jeszcze ma je w swojej ofercie, jest BZ WBK. Portfel kart przedpłaconych na koniec września w tym banku liczył prawie 904 tys. sztuk.