To reakcja na szum wywołany informacjami na temat wydatków KNF w ubiegłym roku
Zaczęło się od tego, że na Wykopie pojawiła się lista umów zawartych przez KNF w ubiegłym roku, wraz w kwotami przeznaczonymi przez nadzór na uregulowanie poszczególnych wydatków. Wynikało z niej, że KNF wydał na przykład 19 tys. zł na lekcje języka angielskiego dla przewodniczącego, 1,5 mln zł na meble, prawie 100 tys. zł na serwis klimatyzacji czy ponad 100 tys. zł na wyjazd na narty dla pracowników KNF.
Po publikacji wykazu oraz artykułów w kilku serwisach informacyjnych biuro prasowe KNF wydało specjalne oświadczenie. Można w nim było przeczytać, że przedstawienie samego suchego rejestru wydatków nie pozwala na jego obiektywną analizę. Nadzór podkreślał wówczas, że wydatki KNF równoważone są przychodami z opłat od podmiotów nadzorowanych, a więc np. banków czy towarzystw ubezpieczeniowych, zatem działalność nadzoru nie jest finansowana z podatków, a jego budżet podlega kontroli NIK. KNF odniósł się także do poszczególnych wydatków argumentując, że na realizacji wielu celów udało się zaoszczędzić i w rzeczywistości wydane kwoty były niższe od tych zawartych w rejestrze. Więcej o tym tutaj.
Wydawało się, że to już koniec tematu, ale nie. Dziś przewodniczący KNF Marek Chrzanowski poinformował na swoim profilu na Twitterze, że na stronie nadzoru pojawiły się kompletne rejestry umów z lat 2015-2017. W towarzyszącym temu komunikacie można przeczytać, że w 2017 r. względem 2016 r. udało się osiągnąć wiele oszczędności. I tak na przykład wydatki związane z zakupem wody dla pracowników miały spaść o 59 proc., artykułów biurowych o 14 proc., artykułów spożywczych o 33 proc. a materiałów BHP i przeciwpożarowych o 38 proc.
Rejestry umów podpisywanych przez KNF to potwornie nudna lektura. Dość powiedzieć, że liczą od kilkunastu do kilkudziesięciu stron i zawierają chronologiczny spis kontraktów podpisywanych przez przedstawicieli KNF w poszczególnych latach, od najdrobniejszych, np. na przygotowanie pytań na egzamin dla doradców inwestycyjnych za 50 zł, po spore, jak np. zakup biletów lotniczych za 1,9 mln zł. Rejestry znajdziecie tutaj.