Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, testy rozwiązania mają się odbyć jeszcze przed wakacjami. Ale może to być nieco inny e-paragon, niż Wam się wydaje
Wyobraźcie sobie, że idziecie do sklepu, robicie zakupy, płacicie za nie i w tym momencie na Waszego mejla albo skrzynkę w bankowości elektronicznej trafia potwierdzenie dokonania zakupu. Zamiast papierowego paragonu otrzymujecie plik, który nie wyblaknie po kilku tygodniach, który możecie zarchiwizować, przesłać komu chcecie, wykorzystać do analizy wydatków czy złożenia reklamacji, itd. Tak mniej więcej ma właśnie działać e-paragon.
Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że do wprowadzenia na polskim rynku e-paragonu wraz z kasami fiskalnymi online jest bardzo blisko. Ówczesne Ministerstwo Rozwoju forsowało kolejne pomysły a e-paragon był jednym z nich. Pisałem o tym między innymi tutaj. Mam jednak wrażenie, że później entuzjazm nieco przygasł, a dowodem na to jest fakt, że e-paragonów wciąż nie ma. Ale pomysł nie umarł.
Jak się dowiaduję, w prace nad e-paragonem zaangażowane są, oprócz ministerstw przedsiębiorczości i technologii oraz finansów, także PKO, eService, KIR i Orlen. Zaawansowanie tych prac wskazuje, że jeszcze przed wakacjami odbyć by się mogły testy e-paragonu przy wykorzystaniu infrastruktury wymienionych wyżej podmiotów. Oznaczałoby to, że elektroniczny paragon otrzymać by mogli testerzy posiadający karty PKO i płacący za paliwo w terminalach eService na stacji Orlenu.
Informację na temat trwających prac nad e-paragonem potwierdza resort finansów, choć nie zdradza szczegółów. – E-paragon jest jednym z trzynastu strumieni programu "Od papierowej do cyfrowej Polski". W jego ramach była wypracowana wstępna koncepcja dotycząca ewentualnej możliwości zastąpienia paragonu fiskalnego w formie papierowej paragonem w formie elektronicznej. W związku z roboczym charakterem prac zbyt wcześnie jest na podanie szczegółów rozwiązania – napisało biuro prasowe MF w odpowiedzi na moje pytanie o losy elektronicznego paragonu.
W podobnym tonie odpowiedziało biuro prasowe Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. Natomiast przedstawiciele PKO BP oraz KIR-u na obecnym etapie prac nie chcieli komentować poruszonego przeze mnie zagadnienia. Nieoficjalnie udało mi się z różnych źródeł uzyskać jednak informacje dotyczące wyzwań, przed którymi stoją twórcy e-paragonu.
Po pierwsze z tego co wiem, Ministerstwo Finansów nie chce się póki co zgodzić na to, by definicję elektronicznego paragonu wprowadzić do ustawy o VAT i dopuścić w niej możliwość wystawiania go zamiast papierowego. Jeśli więc resort finansów nie zmieni zdania, to nawet jeżeli e-paragon powstanie, będzie mógł być tylko dodatkiem do papierowego, który przez sprzedawców i tak będzie musiał być wystawiany. Oszczędności papieru z tego nie będzie.
Ale jak mówią znajomi eksperci, nawet takie rozwiązanie ma sens, bo pozwoliłoby przyzwyczaić klientów do e-paragonu i łatwo można by ich przekonać do rezygnacji z papierowego, gdy wreszcie Ministerstwo Finansów zmieni zdanie w tej sprawie. I nie mają wątpliwości, że kiedyś uda się do tego resort przekonać, tak jak w przeszłości udało się go przekonać do zastąpienia papierowych faktur elektronicznymi.
Drugim wyzwaniem stojącym przed twórcami e-paragonu jest decyzja, czy ma być wystawiany tylko do zakupów opłacanych bezgotówkowo, czy także tych regulowanych banknotami i monetami. Z tego co wiem, więcej zwolenników ma opcja wystawiania go wyłącznie dla bezgotówkowców, bo to usprawni proces generowania elektronicznych potwierdzeń. Paragon trafiałby automatycznie do skrzynki odbiorczej w serwisie transakcyjnym banku, którego karty użył klient.
Takie rozwiązanie ma jednak według mnie pewną poważną wadę, bo wyeliminuje z możliwości korzystania z e-paragonu znaczną część konsumentów posługujących się gotówką. Przyzwyczajenie odbierania papierowych potwierdzeń zakupów utrwali się w nich tylko i zaprzepaszczona zostanie szansa zainteresowania ich nowoczesnymi rozwiązaniami technologicznymi.
Ale najważniejszym dylematem, jaki twórcy e-paragonu będą musieli rozstrzygnąć, jest to, kto za niego zapłaci oraz jak na nim zarobić. Nie sądzę, choć być może się mylę, że konsumenci będą skłonni zapłacić np. 10 zł miesięcznie za to, aby dostawać zamiast papierowych paragonów elektroniczne na konto w banku. Nie wiem też, czy za możliwość generowania e-paragonów zechcą zapłacić sklepy. W końcu i tak będą musiały utrzymywać infrastrukturę do drukowania papierowych potwierdzeń, bo zakładam, że 100 proc. klientów na elektroniczne przejdzie nieprędko.
Wychodzi mi więc na to, że za e-paragon będą musiały zapłacić banki. I pewnie zapłacą, jeśli dojrzą w nim potencjał na zarobienie jakichś pieniędzy w przyszłości. Informacje o tym kto, co, kiedy i gdzie kupuje to cenne dane, ale większość z nich banki mają już dziś dzięki rosnącej popularności płatności bezgotówkowych. Być może więc możliwość zaoferowania klientom elektronicznych paragonów da się sprzedać jako wartość dodaną do rachunków osobistych, co może wpłynąć na zwiększenie akwizycji nowych klientów.
Tymczasem nad koncepcją e-paragonu pracuje także Inkubator Innowacji Visy. Mogliście przeczytać o tym m.in. tutaj. W pracach tych biorą udział przedstawiciele działających w Polsce banków oraz operatorów terminali płatniczych. Ich finał spodziewany jest jeszcze w tym kwartale. Być może więc dzięki inicjatywie Visy już wkrótce będziecie mogli poznać pomysły na rozwiązanie zasygnalizowanych przeze mnie problemów związanych z e-paragonem.