Nową usługę najmu aut na kilometry oferuje spółka stworzona przez firmy z Grupy Getin Holding
– Zmieniaj samochody co dwa lata. Stać Cię na wyższy model. Zapomnij o kosztownych przeglądach i naprawach. Płać za kilometry, ale miej auto zawsze do swojej dyspozycji – tak reklamuje się nowa platforma Happy Miles, na której od dzisiaj możecie wynająć auto i płacić za przejechane kilometry.
Happy Miles w przekazie kierowanym do mediów próbuje porównywać się do firm carsharingowych, takich jak Traficar, Panek czy 4Mobility, ale moim zdaniem, to całkiem inny produkt. Dlaczego? Usługa bardziej przypomina leasing, w którym oprócz wydatków na ubezpieczenie i paliwo nie musicie się martwić o koszty związane z eksploatacją samochodu. Nie macie także obowiązku wykupienia auta po tym, gdy upłynie termin obowiązywania umowy.
Natomiast w przeciwieństwie do leasingu, który choćby ze względów podatkowych zapewne wybiorą firmy, oferta Happy Miles jest kierowana do przeciętnego Kowalskiego niedysponującego dużym budżetem, a chcącego jeździć nowym, lepszym samochodem.
Za auto od Happy Miles zapłacicie stałą miesięczną ratę powiększoną o kwotę naliczoną za przejechane kilometry. Wysokość opłat zależy od wybranego modelu samochodu i okresu obowiązywania umowy najmu. Na przykład w przypadku Opla Astry wypożyczonego na trzy lata z Waszego domowego budżetu co 30 dni ubędzie 558 zł oraz 36 groszy za każdy przejechany kilometr. Peugeot 2008 to już wydatek rzędu 633 zł i 54 groszy za pokonany kilometr. Opłata drogowa wyliczana jest na podstawie danych przesyłanych przez zamontowany w aucie GPS.
Z obliczeń Happy Miles wynika, że koszt użytkowania Opla (przy założeniu, że pokonacie nim w miesiącu 800 km) wynosi 926 zł. Oczywiście trzeba do tego doliczyć opłaty za paliwo i ubezpieczenie. Polisę można kupić za pośrednictwem Happy Miles lub nabyć ją samemu. Ta druga opcja może być korzystniejsza, jeśli przysługują Wam duże zniżki za bezszkodową jazdę.
Czy to się opłaca bardziej niż kredyt? Zdaniem przedstawicieli spółki, miesięczny koszt użytkowania auta wartego ponad 78 tys. zł zakupionego na własność, byłby większy aż o 46 proc. Poniżej zamieszczam tabelę, w której porównano koszty obu rozwiązań.
Happy Miles twierdzi, że chce być alternatywą dla firm carsharingowych, więc pora napisać kilka słów o user experience proponowanego rozwiązania. W przypadku 4Mobility, Panek czy Traficar użytkownik cały proces rejestracji i wynajmu rozpoczyna i kończy w aplikacji na smartfonie, a płaci podpiętą do niej kartą. W większości przypadków samochód wynajmuje się niemal natychmiast.
Na platformie Happy Miles (na szczęście z telefoniczną pomocą eksperta) trzeba wypełnić dosyć skomplikowane formularze, a następnie czekać, aż przedstawiciel firmy przywiezie do Was umowę. W carsharingu samochód wynajmujecie tak długo, jak Wam jest potrzebny. W usłudze Happy Miles najkrótsza umowa trwa dwa lata, ale bardziej opłacalne są kontrakty zawierane na 36 miesięcy.
W przypadku carsheringu, kłopot jest z zapisami regulaminów, w których większość firm pozostawia sobie furtkę obciążenia Was dużymi karami, gdyby coś niedobrego stało się z samochodem. Na razie nie potrafię ocenić, czy podobnych pułapek nie ma w ogólnych warunkach umowy najmu konsumenckiego dołączonych do podpisywanej przez Was umowy z Happy Miles. Dokument jest dosyć obszerny i po prostu nie zdążyłem go przeanalizować.
Moim zdaniem oferta Happy Miles może zainteresować przede wszystkim tych, którzy chcą korzystać z zalet carsharingu, ale pragną mieć auto zarezerwowane wyłącznie dla siebie. W tym modelu wynajmu jest to możliwe, chociaż trzeba pogodzić się z myślą, że na koniec samochód nadal nie będzie Waszą własnością. Na Zachodzie od kilku lat obserwuje się, że młodzi ludzie rezygnują z zakupu aut. Wolą jeździć Uberem lub korzystać z carsharignu. Tak jest po prostu praktyczniej i taniej. Czy Polacy są także na to gotowi, czy też potrzebują samochodu na własność, bo np. pozostaje on symbolem wyższego statusu społecznego?