O rozwoju płatności mobilnych, aplikacji bankowych i wykorzystaniu big data przez instytucje finansowe rozmawiam z Maciejem Stępniem*
Obserwujemy dwa podejścia do rozwoju bankowości mobilnej. Część banków postawiła na rozwiązania bazujące na RWD, a część konsekwentnie się tego wystrzega i rozwija aplikacje natywne. Jak Pan, jako przedstawiciel Braintri, firmy specjalizującej się w produkcji aplikacji mobilnych, uważa? Kto ma rację?
Maciej Stępień: Moim zdaniem jedynym argumentem za rozwojem aplikacji mobilnych banków w technologii RWD, czy bardziej precyzyjnie HTML5, jest pozornie niższy koszt wdrożenia i utrzymania takiego systemu. Chciałbym przy tym podkreślić, że nie mam nic przeciwko tej technologii i jestem zwolennikiem jej zastosowania tam, gdzie się do tego nadaje. Przykładowo, dla cashless.pl gdzie treść w HTML jest już gotowa, a user experience nie ma krytycznego znaczenia, aplikacja oparta o RWD będzie doskonałym rozwiązaniem.
Jednak bankowość mobilna ma zupełnie inną specyfikę. Komplikacja aplikacji bankowych wynika ze specyficznych wymagań bezpieczeństwa czy konieczności złożonej integracji z systemami banku, a nie ze złożoności samych ekranów. Zastosowanie technologii RWD nie daje istotnego uzysku, gdyż potencjalne oszczędności osiągane są tylko na warstwie prezentacji, która jest tylko częścią całości rozwiązania.
Przeczytajcie także: • Stańczak: młody klient nie będzie chodzić do oddziału
W aplikacjach bankowości mobilnej kluczowa jest wygoda użytkowania i budowanie wrażenia stabilności. Każda platforma ma swoją specyfikę jeżeli chodzi o wygląd, nawigację czy szerzej user experience. Strona responsywna będzie podobnie działała na urządzeniu z systemem Android, telefonie z systemem iOS czy z Windowsem. W rezultacie nie da się przygotować rozwiązania RWD charakteryzującego się wysoką wygodą korzystania na każdym z tych systemów. Utrudnione jest również wykorzystanie natywnych funkcji urządzenia mobilnego, takich jak komunikacja NFC czy ułatwienia dla osób niepełnosprawnych.
Kolejnym argumentem za aplikacją natywną jest jakość internetu. RWD z założenia wymaga dobrej jakości połączenia. Przeprowadzone dotąd wdrożenia bankowości w oparciu o strony RWD pokazują, że nieraz w pomieszczeniu zamkniętym takim jak biuro czy sklep, transmisja danych działa na tyle wolno, że przejście z jednej zakładki na inną wlecze się w nieskończoność. To sprawia wrażenie bylejakości i taniości, co nie buduje wrażenia stabilności danego banku.
Poza tym organizacje płatnicze nalegają, aby wdrażane przez banki zbliżeniowe płatności mobilne wykorzystujące antenę NFC umożliwiały też transakcje w świecie offline. Bardzo trudno będzie dodać taką funkcjonalność, gdy bank postawił na RWD. Więc pewnie i tak skończy się na tym, że rozwiązanie umożliwiające płatności będzie musiało być zainstalowane na telefonie, czy to w formie walleta czy dedykowanej aplikacji.
Pozostaje jednak argument kosztowy...
MS: Jak powiedziałem, moim zdaniem bankowość mobilna w RWD jest tylko pozornie tańsza. Jeżeli bank ma duży zespół deweloperów wyspecjalizowanych w programowaniu HTML, to może mu się wydawać, że zbudowanie rozwiązania responsywnego będzie tańsze. Proszę zwrócić jednak uwagę na to, że generalnie aplikacje natywne banków może nie są rozwiązaniami prostymi, ale na pewno dość mocno wystandaryzowanymi. Choć różnią się znacznie pod względem wyglądu, to w środku mają wiele powtarzalnych funkcji. Na rynku działają takie firmy jak nasza, które potrafią ponownie wykorzystywać wcześniejsze doświadczenia. Przygotowanie aplikacji z takich gotowych elementów jest stosunkowo tanie. A na dowód tego mogę podać przykład pewnego przetargu dla jednego z brazylijskich banków, w którym ostatnio braliśmy udział. Nasza konkurencja złożyła ofertę na projekt wykorzystujący RWD. My przedstawiliśmy aplikację natywną i okazało się, że jesteśmy tańsi.
No dobrze, ale nie powie Pan, że konieczność ciągłej aktualizacji aplikacji przygotowanych na trzy różne platformy, nie jest dla banku kosztowna. W przypadku zastosowania RWD jest to o wiele tańsze, bo robi się to tylko raz i nie ma konieczności występowania do Google'a czy Apple'a o certyfikacje nowych wersji aplikacji za każdym razem...
MS: Nie jest tak, że aplikację natywną trzeba aktualizować za każdym razem, gdy chce się coś w niej zmienić. Obecnie dostępne są rozwiązania pozwalające na sterowanie zawartością i wyglądem natywnych ekranów aplikacji z poziomu serwera. Istnieje także możliwość wgrywania, na przykład podczas jakiejś dużej aktualizacji apki, elementów niewidocznych dla klienta, które można aktywować w późniejszym czasie, w miarę wprowadzania zmian w systemach banku czy zgodnie z planem marketingowym. Wszystko to powoduje, że liczbę aktualizacji aplikacji można znacznie ograniczyć. Trzeba tylko dysponować odpowiednimi narzędziami i przemyśleć to zanim cokolwiek wprowadzi się na rynek. Niektóre banki doskonale sobie z tym radzą.
Przejdźmy do innego trendu widocznego ostatnio na polskim rynku. Część banków wdrażając na przykład płatności HCE stawia na rozwiązania walletowe, tzn. udostępnia klientom oddzielną aplikację płatniczą, niezależną od bankowości mobilnej. Płatności to drugi obszar działalności Pana firmy. Czy Pana zdaniem to jest słuszne podejście? Mam takie odczucie, że użytkownicy smartfonów mają już dość aplikacji i nie chcą instalować nowych...
MS: Pomijając nawet skłonność klientów do instalacji kolejnych aplikacji pozostaje kwestia relacji klienta z bankiem. Wallet te relacje przecina. Płatność jest z zasady czynnością częstą, która może być wykorzystana do zachęcania do bankowości mobilnej, a przez to stwarza szansę na interakcję z klientem. Jeżeli rozwiązanie płatnicze jest zintegrowane z bankowością mobilną, każda płatność stwarza bankowi szansę na zaproponowanie klientowi choćby nowego produktu. To wartość, której rozwiązania walletowe nie dają. Mam więc takie wrażenie, że banki, które je wdrożyły, traktują je trochę jako tymczasowe pójście na skróty – chcą mieć płatności jak najszybciej, ale zabrakło im czasu na przygotowanie rozwiązania takiego, jakiego by chcieli.
Ale część bankowców – zwolenników walletów, mówi, że HCE jest technologią jeszcze niedopracowaną i wymaga częstych zmian a korzysta z niej niewiele osób. Implementacja HCE do bankowości mobilnej naraża więc wszystkich klientów na częste przerwy w dostępie do banku przez rozwiązanie, którego nie używają.
MS: HCE nie jest technologią aż tak nową. Da się ją wdrożyć tak, żeby była stabilna i nie wymagała ciągłych zmian. Są w Polsce banki, które tego z sukcesem dokonały. To bardziej kwestia dobrego przemyślenia od strony funkcjonalnej i technicznej rozwiązania, które chce się zaoferować klientom.
No dobrze, ale gdy podchodzę do terminala z kartą bezstykową, to płatność udaje mi się zrealizować niemal za każdym razem. W przypadku HCE bardzo często zdarza się, że mnie zawiedzie, muszę ją powtarzać a nierzadko kończy się na tym, że i tak wyciągam kartę i to niezależnie od tego, z rozwiązania którego banku korzystam.
MS: Zgadza się, ale przyczyną tego nie jest samo HCE tylko sposób jego implementacji oraz skomplikowane urządzenie, jakim jest sam smartfon. O ile terminale POS to wyspecjalizowane urządzenia przeznaczone do obsługi płatności, o tyle w telefonach płatność jest jedną z wielu funkcji. Smartfony nie są więc zoptymalizowane pod kątem wykonywania płatności. Jeżeli na to nałożą się błędy w implementacji, to o problemy nietrudno. Przez to jeszcze długo smartfon nie będzie w stanie w pełni zastąpić plastikowej karty, a szansy na sukces upatruję raczej w rozwiązaniach bazujących czysto na aplikacjach takich jak Blik.
Nie przekona mnie Pan, że płatność Blikiem w terminalu jest szybsza i łatwiejsza niż kartą bezstykową.
MS: Jeżeli mowa o płatności bezstykowej do 50 zł, to pewnie byłoby mi trudno - tu przewagę ma karta. Jeżeli jednak idzie o płatność stykową, to jestem zdania, że szybciej będzie zapłacić Blikiem niż kartą. Początkowo nie mogłem przekonać się do tego instrumentu w sklepie, ale gdy się przemogłem, płacę tak wszędzie tam, gdzie można. Stojąc w kolejce już uruchamiam sobie aplikację, generuję kod i naprawdę działa to sprawnie. Natomiast w bankomacie i w internecie Blik jest moim zdaniem obecnie jednym z najwygodniejszych instrumentów płatniczych w Polsce.
Przejdźmy do trzeciego obszaru, w którym specjalizuje się Braintri, a więc big data. Jak banki mogą wykorzystać ogromne ilości danych, które gromadzą w swojej działalności i jak będą to robić w najbliższym czasie?
MS: To bardzo kontrowersyjny temat. Wiele firm niespecjalnie waha się przed wykorzystywaniem rozwiązań big data do zarabiania na danych swoich klientów. Banki mają o wiele większą wiedzę o zachowaniach swoich klientów niż większość usługodawców, bo oprócz danych socjoekonomicznych wiedzą, gdzie i kiedy kupują oraz ile na to wydają. Jednak banki nie mogą tej wiedzy w sposób nieskrępowany wykorzystywać, bo działają na rynku regulowanym. Dodatkowo oczekiwania klientów względem ochrony ich danych przez banki są dużo większe niż w innych branżach.
Przeczytajcie także: • Kiwior: po fuzji nasze ceny pozostaną konkurencyjne
Nie jest jednak tak, że big data jest przez banki zapomniana. Banki stosują rozwiązania big data przede wszystkim aby usprawniać swoje procesy. Przykładowo, jeżeli loguje się Pan do aplikacji mobilnej i składając jakiś wniosek w pewnym momencie przechodzi Pan do internetowego systemu transakcyjnego, to bank się o tym dowie i to dla niego będzie znak, że proces w aplikacji najpewniej trzeba poprawić.
Pojawiają się także pomysły na programy lojalnościowe wykorzystujące big data. Jeżeli codziennie pije Pan kawę w kawiarni x, to wykorzystując tę informację bank może Panu w odpowiednim momencie zaproponować wypicie kawy w kawiarni y z odpowiednią zniżką. Zaoszczędzi Pan pieniądze, kawiarnia y zdobędzie nowego klienta, a bank odbierze prowizję za pozyskanie Pana dla kawiarni y, a być może także za wykonanie płatności jego instrumentem. Wszyscy będą zadowoleni. Takie koncepcje już są pomału wdrażane, a w przyszłości będą rozwijane. Trzeba pamiętać jednak, że banki pozostaną tu konserwatywne ze względu na obawy klientów o ich prywatność. My jako Braintri jesteśmy w stanie wesprzeć banki w budowaniu tego typu rozwiązań i dostarczyć narzędzia umożliwiające zbieranie i przetwarzanie dużych ilości danych.
Dziękuję za rozmowę
*Maciej Stępień jest prezesem oraz współwłaścicielem firmy Braintri. Wcześniej był współzałożycielem spółki Trevica, startupu przejętego kilka lat temu przez Mastercard.
Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies