Jednym z najlepszych pomysłów na zabezpieczenie się płacących kartami w sieci jest aktywne zarządzanie limitami na transakcje internetowe.
Wydaje się to oczywiste, ale pojawiają się wątpliwości. Zdaniem jednego z naszych czytelników sklep internetowy nie ma obowiązku sprawdzać czy klient ma środki na daną transakcję i może z założenia przyjąć, że ma. Jeżeli tak postąpi to bank wydawca karty otrzyma od razu rozliczenie płatności i obciąży rachunek, nawet jeżeli ktoś ma limity ustawione na 0 zł, ponieważ są to limity autoryzacyjne a nie wydatków. Oczywiście jeżeli klient tego typu transakcję wychwyci na wyciągu i ją zareklamuje, to po pewnym czasie otrzyma zwrot środków, ale jeśli płatność umknie jego uwadze, pieniądze straci pomimo wyzerowania limitów.
Wydawało mi się to niemożliwe, ale nie byłem w stanie zweryfikować tego samodzielnie. W związku z tym poprosiłem o pomoc kilka banków, w tym Handlowy i mBank. Z uzyskanych w ten sposób wyjaśnień wynika jednoznacznie, że opisana przez czytelnika sytuacja z technicznego punktu widzenia jest możliwa i mogła mieć miejsce w przeszłości. Jednak przy obowiązujących dziś na rynku regulacjach nie powinna mieć miejsca. Ale po kolei.
Transakcje internetowe z założenia są online, więc ich autoryzacja jest obowiązkowa. Konieczność wysłania zapytania autoryzacyjnego spoczywa na sklepie i wynika z regulacji MasterCarda i Visy. Jeżeli któryś akceptant postąpi wbrew tym regulacjom, przejmuje na siebie pełną odpowiedzialność za transakcję. Oznacza to, że bank w każdym momencie może wszcząć procedurę chargeback a sklep będzie musiał pobrane pieniądze zwrócić. Natomiast procedury samych banków w tym zakresie są różne, część z nich tego rodzaju transakcję zaksięguje, inne nie. Jeżeli jednak klient ją zareklamuje, bank ma obowiązek oddać mu środki niezwłocznie a następnie może dochodzić zwrotu od sklepu, na podstawie niezgodności transakcji z regulacjami.
Bankowcy, z którymi rozmawiałem na ten temat podkreślali jednocześnie, że kluczową rolę w zakresie bezpieczeństwa transakcji internetowych pełnią agenci rozliczeniowi, czyli instytucje pośredniczące w transferze pieniędzy między bankami a akceptantami. To oni de facto gwarantują płatność lub zwrot transakcji i biorą na siebie związane z tym ryzyko. Sklepy internetowe powinny więc być pod ich specjalnym nadzorem bo w razie fraudów to agent poniesie ich koszt. Poza tym jeżeli agenci będą rozliczać transakcje niezgodnie z regulacjami organizacji płatniczych, narażają się dodatkowo na regulaminowe kary od MasterCarda i Visy.
Mam nadzieję, że tym samym rozwiałem wszelkie wątpliwości związane z limitami transakcyjnymi. Gdyby jednak nie albo pojawiły się inne, zapraszam do komentowania. Pamiętajcie, że warto zarządzać limitami, bo ze znanych mi sposobów są najskuteczniejszą metodą obrony przed fraudami.