Wcześniej Alerty BIK wysyłane były tylko przy zaciąganiu kredytów. Od niedawna przychodzą za każdym razem, gdy kupujecie coś nawet za niewielką kwotę, ale przy wykorzystaniu płatności odroczonych
Nowe zasady raportowania pożyczek zaciąganych w ramach płatności odroczonych mogą wpływać negatywnie na funkcjonalność usługi Alerty BIK, oferowanej przez Biuro Informacji Kredytowej. Dzięki alertom klient otrzymuje powiadomienie za każdym razem, gdy jakaś instytucja rozpatruje wniosek kredytowy wystawiony na jego nazwisko. Jeśli sam nie ubiega się o finansowanie, oznacza to, że ktoś mógł ukraść jego tożsamość i próbować wyłudzić kredyt. To daje czas na interwencję i uniknięcie fraudu.
Jednak od niedawna użytkownicy Alertów BIK, korzystający jednocześnie z płatności odroczonych, dostają nawet po kilkanaście czy kilkadziesiąt alertów tygodniowo, choć żadnego nowego kredytu czy pożyczki nie zaciągają. To dlatego, że alert generowany jest przy okazji każdej transakcji w ramach płatności odroczonych oraz za każdym razem, gdy zobowiązanie takie jest spłacane. Tak wygląda teraz sekcja Alerty w aplikacji Mój BIK u klienta korzystającego z płatności odroczonych:
Czy to uśpi czujność korzystających z Alertów BIK i spowoduje, że po pewnym czasie kolejne alerty nie będą wzbudzać niepokoju? Klienci mogą bowiem traktować je jak spam w skrzynce pocztowej i zignorować prawdziwe zagrożenie, jeśli takie się pojawi.
BIK nie zgadza się jednak z takim wnioskiem. Biuro prasowe instytucji wyjaśnia, że dane o wszystkich nowych transakcjach w ramach płatności odroczonych trafiają jedynie do sekcji Alerty, dostępnej po zalogowaniu na konto w serwisie transakcyjnym lub aplikacji mobilnej. Ostrzegawczy SMS jest wysyłany tylko w sytuacji, gdy transakcja z odroczoną płatnością przekracza 300 zł. – Dzięki temu użytkownicy z jednej strony nie są zasypywani SMS-ami, a z drugiej są w stanie monitorować swoje zakupy i wyłapać próbę wyłudzenia z użyciem ich danych – uważa Marcin Gozdek, dyrektor Rynku Detalicznego w BIK.
Przypomnę, że kilka tygodni temu zmieniły się przepisy dotyczące kredytów konsumpcyjnych, o czym pisaliśmy już w serwisie cashless.pl. Nowe regulacje wymuszają na operatorach płatności odroczonych raportowanie zobowiązań swoich klientów do Biura Informacji Kredytowej. Większość operatorów każdą płatność z wykorzystaniem BNPL (z ang. buy now, pay later, czyli płatności odroczone) choćby na 50 zł, traktuje jako oddzielny kredyt. W rezultacie duża część użytkowników BNPL ma w BIK-u po kilkanaście a nawet kilkadziesiąt otwartych kredytów. Ich liczba może negatywnie wpływać na scoring kredytowy, czyli wiarygodność finansową, która z kolei decyduje o zdolności do zaciągania nowych zobowiązań, np. kredytu mieszkaniowego czy remontowego.
Biuro prasowe BIK-u tłumaczyło w rozmowie z cashless.pl, że dla transakcji w ramach BNPL zrobiono wyjątek i liczba otwartych kredytów w ramach tej usługi nie obniża scoringu generowanego przez BIK. Trzeba jednak wiedzieć, że większość banków i instytucji pożyczkowych korzysta z własnych systemów oceniających wiarygodność finansową klientów.
Na razie nie ma informacji, czy duża liczba transakcji w ramach płatności odroczonych ma negatywny wpływ na scoring generowany przez systemy poszczególnych instytucji. Nie wykluczone jednak, że w przyszłości zasady raportowania o transakcjach odroczonych zmienią się. – Segment płatności odroczonych rozwija się. Równolegle trwają prace z instytucjami udzielającymi tego typu finansowania. Dlatego zmiany w sposobie informowania klientów i wyświetlania komunikatów są bardzo możliwe – powiedział serwisowi cashless.pl Marcin Gozdek z BIK.