Na podstawie ubiegłotygodniowej decyzji Sądu Najwyższego Trybunał Odwoławczy ds. Konkurencji zdecyduje, czy proces zbiorowy ws. opłat interchange będzie mógł ruszyć. Gra toczy się o 14 mld funtów
Brytyjski Sąd Najwyższy zdecydował w ubiegłym tygodniu o przekazaniu do dalszego rozpatrzenia przez Trybunał Odwoławczy ds. Konkurencji wniosku w sprawie wszczęcia pozwu zbiorowego przeciwko organizacji Mastercard. Powodzi zarzucają organizacji, że w latach 1992-2008 zawyżała opłaty interchange. W sprawie poszkodowanych ma być ponad 40 mln klientów. Jeśli pozwany przegra, każdy z poszkodowanych miałby dostać do 300 funtów odszkodowania.
Sprawa nie jest jednak prosta. Na wstępie warto przypomnieć, że interchange nie jest prowizją, którą płaci bezpośrednio konsument – użytkownik karty. To opłata jaką do banków – wydawców kart, odprowadzają właściciele sklepów od każdej transakcji płatniczej. Pośrednikiem w przekazaniu tej prowizji jest agent rozliczeniowy, czyli zwykle operator terminala w sklepie stacjonarnym, czy integrator płatności online. Od niedawna interchange jest w Unii Europejskiej regulowana i nie może wynosić dla większości kart debetowych więcej niż 0,2 proc. i kredytowych – więcej niż 0,3 proc. Gdy regulacji nie było, interchange potrafiła przekraczać poziom nawet 3 proc.
Sprawa, o której wypowiedział się właśnie Sąd Najwyższy na Wyspach, to historia z 2016 r. Pozew został złożony w imieniu 46 mln konsumentów przez tamtejszego rzecznika finansowego. Trybunał Antymonopolowy wskazał jednak na braki formalne, przez co do tej pory pozew nie doczekał się rozpatrzenia. I na razie nie będzie rozpatrywany – póki co sądy muszą orzec, czy w ogóle są podstawy do wszczęcia takiego postępowania. A zdaniem Mastercarda ich nie ma. W oświadczeniu nadesłanym do redakcji cashless.pl organizacja wskazała, że sprawa jest zasadniczo wadliwa prawnie.
– Zdecydowanie nie zgadzamy się z tym roszczeniem i jego podstawami. Uważamy, że użytkownicy technologii płatniczych Mastercard odnoszą dzięki nim szereg korzyści. Tego roszczenia nie zgłosił żaden brytyjski konsument. Stoi za nim grupa amerykańskich prawników, wspieranych przez organizacje skupione na własnych korzyściach finansowych – czytam w oświadczeniu Mastercarda.