mBank zdecydował się obniżyć o połowę prowizję od zakupu zagranicznych akcji tuż po tym, gdy Revolut udostępnił usługę inwestycyjną posiadaczom bezpłatnych kont
W miniony czwartek Revolut poinformował o udostępnieniu usługi inwestycyjnej użytkownikom swoich bezpłatnych kont. Wcześniej za pomocą aplikacji Revoluta inwestować w akcje amerykańskich spółek takich jak Apple czy Amazon mogli tylko posiadacze metalowych kart brytyjskiego fintechu. W zamian za swoje usługi Revolut pobiera opłatę w wysokości 4 zł od transakcji. Będzie też inkasować niewielką, roczną prowizję od wartości całego portfela inwestycyjnego.
Wiadomość nie jest zaskakująca, bo już od kilku miesięcy przedstawiciele brytyjskiej firmy deklarowali rozwój swojej platformy inwestycyjnej. O tym, że usługa trafi do właścicieli bezpłatnych kont Revoluta, w serwisie Cashless mogliście przeczytać dzień przed tym, gdy fintech poinformował o tym w komunikacie prasowym. Ciekawe jest jednak to, że z komunikatem Revoluta zbiegła się decyzja mBanku, który obniżył o połowę opłatę od inwestycji w akcje zagranicznych spółek.
Z informacji mBanku przesłanej do klientów wynika, że od 19 września prowizja minimalna od zakupu akcji notowanych na NYSE, NASDAQ, LSE i DB wynosi nie 38 zł tylko 19 zł. Zdaniem rzecznika prasowego mBanku Krzysztofa Olszewskiego obniżka prowizji była planowana od dawna, a wynika ze słabej koniunktury na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Olszewski powiedział, że mBank chce zainteresować klientów mających już doświadczenie na rynku kapitałowym, inwestycjami w spółki notowane na innych rynkach, których potencjał jest obecnie większy niż rodzimego parkietu.
Trudno jednak nie zwrócić uwagi na, być może przypadkową, korelację czasową między decyzją mBanku a zmianą w ofercie Revoluta. Przedstawiciel tego drugiego nie chce komentować wprost posunięcia polskiej instytucji. Podkreśla jednak, że obniżenie ceny może być korzystne dla konsumentów i usługodawców, gdyż rozwija kategorię produktową i poszerza grupę potencjalnych klientów. – Tak stało się z kartami wielowalutowymi. Mamy nadzieję, że swoją ofertą damy podobny impuls do rozwoju usług inwestycyjnych – powiedział Karol Sadaj, country manager Revoluta w Polsce.
Przypomnę, że nim Revolut stał się popularny na polskim rynku ze względu na swoją kartę ułatwiającą uniknięcie opłat od przewalutowań transakcji zagranicznych, wiele krajowych banków podnosiło prowizje od takich płatności. W niektórych instytucjach przekraczały one 5 proc. Dopiero wejście na rynek brytyjskiego fintechu i paru podobnych firm zmusiło banki do zmiany polityki cenowej i wprowadzenia kart wielowalutowych, umożliwiających bezprowizyjne płatności zagraniczne. Dziś karty takie znajdują się w ofercie całej czołówki banków w Polsce. Czy teraz za sprawą Revoluta równie korzystne zmiany mogą zajść na rynku usług inwestycyjnych?