Prezes instytucji, Cezary Stypułkowski zadeklarował, że mBank otworzy wkrótce 20 nowych oddziałów w miejscowościach z liczbą mieszkańców do ok. 60 tys. osób
Dzisiejsza deklaracja Cezarego Stypułkowskiego, prezesa mBanku, o zamiarze rozbudowy sieci placówek stacjonarnych może być zaskakująca z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze mBank chce uchodzić za jeden z najbardziej cyfrowych banków w Polsce, a jego serwisy internetowy i mobilny należą do najbardziej rozwiniętych na polskim rynku. Po drugie duża część specjalistów jest zdania, że sektor bankowy nad Wisłą ma zbyt wysokie koszty, a sposobem na ich obniżenie jest zmniejszenie liczby placówek. Sprzyjać temu ma zmiana przyzwyczajeń klientów, którzy coraz chętniej korzystają z usług finansowych zdalnie.
Ale wydaje się, że władze mBanku dobrze przemyślały swoją decyzję. – Z naszych badań wynika, że nasza marka jest dobrze rozpoznawalna w segmencie klientów, który nas najbardziej interesuje, a więc wśród osób młodych i wykształconych. Niestety w niektórych miastach średniej wielkości brakuje nam fizycznej obecności, a to bywa barierą w nawiązaniu relacji z takimi klientami – powiedział Cezary Stypułkowski.
Zdaniem prezesa mBanku w najbliższym czasie kierowana przez niego instytucja otworzy ok. 20 tzw. lekkich placówek. – Proszę jednak pamiętać, że mamy dość elastyczny model działania, który pozwala nam nie tylko otworzyć nowe placówki, ale i je zamknąć w razie konieczności – powiedział Cezary Stypułkowski. Na koniec III kw. bieżącego roku mBank miał 354 placówki różnego formatu. We wrześniu ubiegłego było ich 332. W tym samym czasie w całym sektorze, jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, liczba placówek bankowych zmniejszyła się z 13,8 tys. do ok. 13,1 tys.