Firma specjalizująca się w międzynarodowych przekazach gotówki dostrzegła wreszcie szansę, jaką daje smartfonizacja
Kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie miła osoba z Western Union z pytaniem, czy nie zechciałbym przetestować nowej aplikacji mobilnej tej instytucji. O mało z krzesła nie spadłem. Western Union to ostatnia firma, którą podejrzewałbym o uczestnictwo w mobilnej rewolucji. W dobie przelewów ekspresowych i transferów P2P na numer telefonu komórkowego WU wciąż każe swoim klientom biegać po mieście w poszukiwaniu stacjonarnego punktu, w którym należy grzecznie poprosić obsługę o wypłatę kilkuset złotych, euro czy dolarów przesłanych z drugiego końca Polski lub Europy.
Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem, dlaczego ktoś jeszcze w ten sposób przesyła pieniądze zwłaszcza, że to niemało kosztuje. No ale być może jest grupa osób, dla których zaletą jest to, co ja postrzegam jako wadę? W każdym razie ludzie z usług WU wciąż korzystają, a teraz będą mogli to robić o wiele prościej, bo mogą już ściągnąć na swojego smartfona aplikację mobilną. Używanie jej jest w miarę wygodne, choć daleko jej do tego co proponują banki. Zapomnijcie więc o logowaniu mPIN-em czy przy pomocy odcisku palca – wciąż potrzebne jest hasło alfanumeryczne.
Przeczytajcie także: Jest aplikacja mobilna od resortu finansów
Najpierw jednak musicie się zarejestrować. Po instalacji apki na telefonie i wybraniu funkcji rejestracji, zobaczycie formularz, w którym należy podać swoje dane, czyli m.in. imię, nazwisko, datę urodzenia i adres e-mail, który w przyszłości będzie służyć za login. Na tym etapie napotkałem na pierwszy mankament. Dotyczył on opcjonalnego podania drugiego imienia. Jako że na drugie dano mi Stanisław, takie imię wpisałem. Wówczas aplikacja wygenerowała komunikat, że mam to imię powtórnie wpisać. Zgłupiałem. Zinterpretowałem to polecenie jako zabezpieczenie przed wprowadzeniem błędnie imienia, ale zabrakło mi kratki, w którą powinienem drugi raz wprowadzić dane.
Zagadkę udało się wyjaśnić dopiero po konsultacjach z twórcami aplikacji, którzy zapewniali, że nie ma wbudowanego tego rodzaju zabezpieczenia. Okazało się jednak, że nie rozpoznaje polskich znaków. Gdy bowiem wprowadziłem swoje drugie imię napisane przez "l" apka grzecznie przepuściła mnie do następnego etapu. Tak więc autorzy aplikacji muszą tu pomyśleć o naprawie błędu. Najlepiej, aby ich rozwiązanie akceptowało polskie litery. Wersją minimum jest zmiana komunikatu informującego o błędzie.
Na kolejnym etapie rejestracji trzeba podać swój adres, a na następnym wybrać pytanie pomocnicze, dzięki któremu aplikacja pomoże odzyskać hasło na wypadek jego utraty. Tu znowu miałem ten sam problem, co przy drugim imieniu. W nazwisku rodowym mojej mamy także jest bowiem polski znak. Na szczęście nauczony wcześniejszym doświadczeniem szybko zorientowałem się, że to ten sam błąd. Zamieniłem literkę na odpowiednią i mogłem przejść dalej.
W tym momencie mogłem już wybrać kraj, z którego wysyłam pieniądze oraz kraj, do którego środki chce przesłać. Z tym, że aplikacja nie pozwoliła mi zmienić kraju wysyłki z Polski na żaden inny. Zastanawiam się więc, w jaki sposób poradzić sobie mają osoby, które korzystają z apki nad Wisłą, przesyłając na przykład pieniądze dziecku na koloniach nad morzem, a następnie same wyjeżdżają do Irlandii do pracy i stamtąd chciałyby przesłać euro do Polski?
Jako kraj docelowy wybrałem Ukrainę. Domyślam się bowiem, że wielu obywateli tego kraju pracujących obecnie w Polsce z aplikacji WU mogłoby chcieć skorzystać. Następnie wprowadziłem kwotę przekazu – 1000 zł. System szybko przewalutował środki na dolary, doliczył stosowne prowizje i podał kwotę, jaką odbiorca będzie mógł podjąć. Niestety, choć aplikacja generuje komunikat, że mogę sobie wybrać metodę jaką odbiorca wypłaci pieniądze, przycisk ten jest nieaktywny. Jedynym więc sposobem wypłaty jest osobista wizyta we wskazanej placówce współpracującej z WU i podjęcie gotówki. WU deklaruje, że obecnie na liście krajów, których obywatele mogą otrzymywać środki na konto bankowe, jest kilkadziesiąt pozycji. Ukrainy tam nie ma, ale ma być w przyszłości.
Następna sprawa to źródło pieniądza nadawcy. Obecnie jedynym jest karta płatnicza. To kolejny mankament. Ja widziałbym tu szersze spektrum instrumentów. Uzupełnienie kart o przelewy typu pay by link to wersja minimum. Poza tym twórcy aplikacji deklarują, że źródłem pieniądza może być zarówno karta kredytowa jak i debetowa. W takim układzie dlaczego aplikacja instruuje, że należy wprowadzić dane karty kredytowej? Chyba ktoś tu zapomniał, że to nie to samo co karta płatnicza.
Przeczytajcie także: HAIZ - drugi bank na polskim rynku dla małych dzieci
Dane karty można wprowadzić ręcznie, ale można też skorzystać z aparatu smartfona – aplikacja umożliwia zeskanowanie i automatyczne wprowadzenie większości informacji. W takiej sytuacji ręcznie trzeba będzie tylko podać kod zabezpieczający transakcje z rewersu plastiku. Po takiej rejestracji oraz podaniu danych odbiorcy można wysyłać pieniądze o wartości do 4 tys. zł rocznie. Jeśli chcielibyście transferować większe sumy, potrzebna będzie weryfikacja Waszej tożsamości.
Można to zrobić tylko jednym sposobem – odsyłając do WU formularz z kopiami wskazanych dokumentów. Na formularz trzeba poczekać kilka dni, bo jest wysyłany do klientów tradycyjną pocztą. Wygląda na to tak, jakby WU tylko na chwilę opuścił strefę komfortu udostępniając aplikację mobilną, ale przy pierwszej nadarzającej się okazji wraca czym prędzej do dobrze sobie znanego i bezpiecznego offline'u. A przecież polski rynek zna już zdalne i szybkie metody weryfikacji tożsamości klientów.
Tak mniej więcej wyglądała moja przygoda z aplikacją Western Union. Podsumowując, jeżeli miałbym potrzebę skorzystania z usług tej firmy, na pewno wolałbym zrobić to za pomocą smartfona niż wychodzić z domu i szukać stacjonarnego punktu nadania pieniędzy. Patrząc na zaproponowane przez WU rozwiązanie pod tym kątem, należy uznać, że jest dużym krokiem na przód. Jeżeli natomiast porównać wygodę korzystania z jego aplikacji z rozwiązaniami oferowanymi przez banki czy operatorów płatności mobilnych z Polski, to przed twórcami apki WU jeszcze dużo pracy do wykonania.