Wyrok potwierdza też, że w razie fraudu, instytucja odmawiająca pokrycia jego kosztów, musi udowodnić klientowi rażące niedbalstwo
Dzisiejszy Dziennik Gazeta Prawna opisuje ciekawe orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które może zainteresować przedstawicieli branży finansowej w Polsce. TSUE badał sprawę pewnego wydarzenia, które miało miejsce w Bułgarii.
Jeden z klientów tamtejszego Eurobanku zdeponował w tej instytucji milion euro. Jakiś czas później okazało się jednak, że z tej dużej sumy pozostało mu jedynie 16 tys. euro, mimo że w międzyczasie pieniędzy nie wypłacał ani nie przelewał na inne rachunki. Szybkie dochodzenie wykazało, że środki wypłacił ktoś inny, posługujący się pełnomocnictwem prawowitego klienta, wydanym przez jednego z mediolańskich notariuszy. Do tego miało ono tzw. apostille, czyli poświadczenie o prawdziwości dokumentu wydane przez urzędnika państwowego.
Dopiero w sytuacji, gdy klient Eurobanku zaprzeczył, jakoby kogokolwiek upoważniał do wypłaty pieniędzy, instytucja ta zwróciła się do notariusza z Mediolanu z prośbą o weryfikację pełnomocnictwa. Ten zaprzeczył, żeby kiedykolwiek wystawiał taki dokument. Stało się jasne, że bank, podobnie jak wcześniej urzędnik państwowy wystawiający apostille, dał się nabrać oszustowi.
Przed bułgarskim sądem Eurobank tłumaczył się, że klient, deponując środki, sugerował, że będzie działać przez pełnomocnika. Dlatego gdy takowy pojawił się w oddziale, nie wzbudziło to podejrzeń, zwłaszcza że posiadał dokument poświadczony przez urzędnika. Niemniej sąd uznał, że to na banku spoczywa obowiązek przeprowadzenia autoryzacji zgodnie z dyrektywą PSD II, a w razie fraudu – dowiedzenia, że okradziony klient zachował się niedbale w sposób rażący. W opisanym przypadku tego się w jego postawie nie dopatrzono.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Fot. Maciej Bednarek