Z Benjaminem Avrahamem, prezesem Okoora, rozmawiam o wejściu fintechu do Polski, o tym, co go wyróżnia od konkurencji, oraz o tym, co ma do zaproponowania polskim klientom
Okoora właśnie wystartowała w Polsce. Co macie do zaoferowania polskim klientom?
Zbudowaliśmy jako Okoora wszechstronne narzędzie dla firm działających transgranicznie – niezależnie od ich wielkości czy branży – pomagające im unikać ryzyka związanego z nagłymi zmianami kursów walut.
Na rynku dostępnych jest wiele rozwiązań płatniczych dla firm, część z nich to naprawdę świetne narzędzia. Natomiast przedsiębiorcy, którzy zajmują się handlem międzynarodowym, oprócz wyzwań charakterystycznych dla swojej działalności, mają przed sobą jeszcze jedno, czego nie sposób zignorować: wahania kursów walut. A – według naszej wiedzy – tego problemu nie adresują nawet najlepsze dostępne rozwiązania. Stworzyliśmy więc narzędzie, które ułatwia firmom planowanie i zarządzanie transakcjami międzywalutowymi, mając na uwadze, że jest to materia bardzo skomplikowana i często niezrozumiała dla przedsiębiorców, a zarazem istotnie wpływająca na ich finanse.
Do kogo kierujecie swoje usługi?
Głównie do trzech grup klientów. Pierwsza to małe i średnie przedsiębiorstwa, którym udostępniliśmy bardzo wygodną w użyciu aplikację webową i mobilną do zarządzania transakcjami międzywalutowymi. Kolejną grupą są banki, które wykorzystują nasze know-how we własnych rozwiązaniach walutowych. A ostatnią podmioty niebankowe, ale działające w sektorze finansowym – głównie fintechy, które szukają przewag konkurencyjnych względem banków. Mamy gotowe zestawy API, dzięki którym niezwykle łatwo jest zacząć korzystać z naszych narzędzi.
Co odróżnia Was od konkurencyjnych rozwiązań?
Na naszej platformie użytkownik ma dostęp do kont w wielu walutach i może otwierać kolejne poprzez jedno kliknięcie. Może wysyłać środki, odbierać je. Obsługujemy ponad 100 rożnych walut. Może też za pomocą naszej platformy zarządzać zamówieniami, fakturami itp.
Ale samo to nie odróżniałoby nas od innych rozwiązań dostępnych na rynku. My dokładamy jeszcze jedną warstwę – inteligentne zarządzanie transakcjami walutowymi wbudowane w codzienne działania firmy. Użytkownik nie musi się znać na specyfice rynku walutowego, by wobec jego zmienności móc podejmować najlepsze dla siebie decyzje. Np. jeśli przedsiębiorca wykonuje przelewy w złotych, regularnie w każdym miesiącu, a w tym czasie kurs złotego względem docelowej waluty rośnie i spada, Okoora wykrywa wzorzec postępowania przedsiębiorcy, analizuje dane dotyczące jego transakcji, ocenia jego skłonność do ryzyka, a także przygląda się trendom w wahaniach kursów, aby ostatecznie zaproponować najlepszy moment na wykonanie przelewu lub najlepsze narzędzie, które przyniesie firmie oszczędności. Odpowiada za to stworzony przez nas "mózg", który odróżnia naszą ofertę od propozycji konkurencji. To narzędzie bazujące na sztucznej inteligencji, które łączy dane dotyczycące specyfiki transakcji klienta z danymi rynkowymi, aby zminimalizować ryzyko kursowe w codziennej działalności przedsiębiorcy.
Niektórzy nasi konkurenci oferują jeden rodzaj narzędzia, np. kontrakt forward (umowę zobowiązującą strony do przyjęcia waluty w ustalonym terminie w przyszłości po cenie ustalonej w momencie zawierania umowy – red.). Ale przecież nie można ze stuprocentową pewnością przewidzieć, co się wydarzy na rynku walutowym. Zamrożenie kursu może wyjść i na plus, i na minus dla przedsiębiorcy. Dlatego my oferujemy cały zestaw narzędzi, które można stosować odpowiednio do aktualnej sytuacji przedsiębiorcy i aktualnej sytuacji rynkowej. W doborze najlepszego wspiera użytkownika nasze AI, tak aby zminimalizować zarazem ryzyko walutowe, jak i ryzyko związane z korzystaniem z danego narzędzia. Naszym celem nie jest sprzedaż jakiegoś określonego produktu (hedging, walutowe instrumenty pochodne itd.), lecz pomoc klientowi w osiągnięciu jego celów w najlepszy możliwy dla niego sposób. To jak ubezpieczenie na wypadek ryzyka wahań kursowych.
Jesteśmy połączeni z wieloma bankami, dostawcami płynności, trading roomami. Przedsiębiorca korzystający z naszej platformy może więc otworzyć konto w każdej walucie, z której korzysta, a my zaoferujemy mu najlepsze stawki dzięki wspomnianej sieci różnorodnych partnerów. Każda transakcja, od tej najprostszej po najbardziej skomplikowaną, zostanie przeprowadzona na najlepszych dla klienta warunkach, bo nie jesteśmy związani na sztywno z żadnym dostawcą, tylko możemy wybierać z całego ich wachlarza. Nasze rozwiązanie nie jest więc tylko narzędziem do zarządzania transakcjami, ale też pozwala uzyskać najlepszą cenę dla każdej jednej operacji.
Kogo postrzegacie jako swoją konkurencję?
Z globalnych firm w podobnym obszarze działają np. Ebury czy Revolut dla firm. Myślę jednak, że nasze rozwiązanie jest nieco inne niż ich. A to dlatego, że nie skupiamy się na pojedynczych operacjach, tylko oferujemy tę dodatkową warstwę, o której wspomniałem, czyli wsparcie w planowaniu i zarządzaniu transakcjami.
Z kolei w ramach przeglądu rynku lokalnego znaleźliśmy wiele firm, działających w szeroko rozumianej branży płatności, ale nie postrzegamy ich jako konkurencję, tylko jako partnerów do współpracy. Oni mają swoich klientów, a my mamy rozwiązanie, które może wzbogacić ich ofertę, dzięki dostępowi do zaawansowanego narzędzia hedgingowego czy rozwiązań z zakresu dostarczania płynności. Widzimy w Polsce wiele firm, z którymi możemy nawiązać owocną współpracę.
Podobną ścieżkę przeszliśmy zresztą z Paysend. W pewnym sensie można by postrzegać Paysend jako naszego konkurenta. Jednak ta londyńska firma, mająca miliony użytkowników, zdecydowała się po prostu zacząć używać naszego narzędzia, żeby poprawić swoją ofertę dla klientów. Takich partnerów w gronie banków i fintechów mamy wielu.
Dlaczego ekspansję geograficzną rozpoczynacie od Polski?
Polska jest świetnym krajem, rozwijającym się bardzo szybko. Jednocześnie wielkość Polski zapewnia odpowiednią skalę działalności. Jest tu wiele małych i średnich przedsiębiorstw, a poziom handlu zagranicznego jest wysoki.
Jesteście też częścią Unii Europejskiej, co daje niesamowite możliwości. A jednocześnie macie własną walutę, podlegającą dość znacznym wahaniom. Dlatego jesteśmy przekonani, że możemy zaoferować tutejszym przedsiębiorcom naprawdę wartościowe narzędzie.
Mocno rozważamy też otwarcie w Polsce centrum badawczo-rozwojowego. W tym aspekcie za wyborem Waszego kraju przemawiał też dostęp do świetnych kadr, a także zachęty ekonomiczne.
Nie bez znaczenia była też wysoka wartość dotychczasowych przelewów na platformie pomiędzy szeklem izraelskim a polskim złotym. Część naszych obecnych klientów współpracuje z polskimi firmami, mamy więc już spore rozeznanie w specyfice złotego i wypracowane pewne strategie wobec charakterystycznych dla niego wahań.
Jak ambitne są Wasze plany dotyczące rozwoju nad Wisłą?
Dziś Okoora obsługuje już ponad 15 tys. klientów, a rozpoczęliśmy działalność w 2022 r. Mam nadzieję, że tu, w Polsce będziemy rosnąć równie szybko. Naprawdę wierzę, że wnosimy nową wartość, którą docenią polskie fintechy i polscy przedsiębiorcy.
Jak chcecie dotrzeć do klientów? Przebicie się do świadomości małych i średnich przedsiębiorców może być sporym wyzwaniem.
To prawda. Na początek szukamy więc partnerów, którzy mają dostęp do klientów. Sądzimy, że rozsądnie będzie dotrzeć do rynku za pośrednictwem firm, które znają tutejszą specyfikę i znają klientów. Chcemy wejść we współpracę z takimi lokalnymi fintechami, by wzbogacić ich ofertę o nasze rozwiązania.
Przykładowo w Izraelu zbudowaliśmy portfel walutowy dla jednego z największych wydawców kart kredytowych, obsługującego miliony klientów. Rozwiązanie oferuje pod swoją marką, ale to my odpowiadamy za całą stojącą za tym infrastrukturę. Widzimy możliwość realizowania takich projektów również w Polsce.
A zatem pierwszy krok dla nas to partnerstwa. W następnym – zapewne wyjdziemy już z naszym narzędziem bezpośrednio do przedsiębiorców.
Skąd pomysł, żeby zaoferować usługi walutowe małym i średnim przedsiębiorstwom?
Wywodzę się z firmy konsultingowej, w której przez wiele lat doradzaliśmy wielkim korporacjom. Z czasem zdałem sobie jednak sprawę z tego, że podobnego wsparcia potrzebują też mniejsze biznesy, a nikt nie zaoferował im odpowiednich rozwiązań. Jeśli średnia firma zaczyna handlować z zagranicznymi kontrahentami, zwykle jest skazana na korzystanie z usług banku. Wiąże się to nierzadko z niekorzystnymi spreadami i wysokimi prowizjami.
Zdecydowaliśmy się więc zbudować rozwiązanie z myślą właśnie o MŚP, mając na uwadze, że ono nie może być zbyt skomplikowane, zbyt onieśmielające dla księgowego w niewielkim przedsiębiorstwie. Zaszyliśmy całą tę machinerię AI w zwykłych operacjach wykonywanych przez przedsiębiorcę. On po prostu zleca płatność, a platforma informuje go, że są pewne możliwości i pewne ryzyka. Dzięki zaś sieci połączeń z wieloma instytucjami z różnych krajów zapewniamy mu atrakcyjne kursy i jednocześnie pozwalamy znaleźć odpowiedni moment na wykonanie przelewu.
Dziękuję za rozmowę.