Partnerzy strategiczni
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy merytoryczni
Jak ukradłem paliwo na stacji Lotosu, czyli na co uważać w aplikacji Pay&Go

Lepiej dwa razy sprawdzić, czy płatność za paliwo się udała, niż potem tłumaczyć policji, że nie chcieliście okraść stacji

Jestem wielkim fanem innowacyjnych rozwiązań płatniczych. Jeśli na rynku pojawia się nowa usługa, aplikacja, narzędzie, natychmiast chcę je wypróbować. Tak było też z aplikacją Lotosu Pay&Go. Ucieszyłem się, że kolejna po Orlenie sieć stacji zapewnia wygodne płatności przy dystrybutorze. Nie lubię odwiedzać budynków stacji, bo prawie zawsze trzeba stać w kolejce między miłośnikami tanich hot dogów, słonych przekąsek czy innej "zdrowej żywności".

Kiedy zatem w sierpniu kolejny raz udawałem się w weekendową podróż na wschód Polski, przystanąłem przy stacji benzynowej Lotosu, tej samej co zawsze, zatankowałem paliwo, zapłaciłem przy pomocy aplikacji Pay&Go i pojechałem dalej. Dwa tygodnie później firma, od której leasinguję samochód, poinformowała mnie, że muszę uiścić opłatę w wysokości 50 zł za udostępnienie moich danych policji. W piśmie nie doprecyzowano, dlaczego organy ścigania interesują się moją skromną osobą. Natomiast podano dzień i godzinę zdarzenia, którego to żądanie dotyczy. Był to właśnie moment tankowania na stacji Lotosu. Oczywiście nie czekając na list z komisariatu, zerknąłem do historii transakcji i faktycznie stwierdziłem, że mojego konta nie obciążono kwotą płatności za paliwo.

Przeczytajcie także: Płatności Pay&Go już na wszystkich stacjach Lotosu

Choć jestem przekonany, że na ekranie smartfona odczytałem, że płatność się powiodła, dzisiaj nie jestem w stanie tego udowodnić. W aplikacji nie ma zakładki, w której można by odszukać tego typu informacje, a przynajmniej ja nie potrafię ich tam odnaleźć. Miły pan, kierownik stacji, z którym skontaktowałem się po odkryciu, że "ukradłem" paliwo, przyznał, że w systemie jest ślad inicjowania przeze mnie transakcji w aplikacji, ale nie doszła ona do skutku. A procedury są takie, że jeśli ktoś odjedzie bez płacenia, to powiadamiana jest policja. Na szczęście sprawę udało się wyjaśnić, zanim otrzymałem oficjalne wezwanie od organów ścigania.

Nauczony doświadczeniem, spróbowałem zmienić w aplikacji formę płatności. Wszak Lotos chwali się, że od niedawna można też dodać do niej kartę. Niestety chociaż procedura przebiegła poprawnie i potwierdziłem poprzez aplikację bankową przypięcie karty do Pay&Go, po jakimś czasie apka koncernu paliwowego pokazała błąd i karty w niej znowu nie ma.

Przeczytajcie także: Australijskie banki wznawiają wojnę z Apple

Z lekcji tej płynie dla mnie jedna nauka. Jeśli nawet zdecyduję się ponownie użyć tej aplikacji, by zapłacić za paliwo przy dystrybutorze, a nie przy kasie, dwa razy sprawdzę, zanim odjadę, czy pobrano z mojego rachunku właściwą kwotę. Nie ruszę się z miejsca, choćby za mną była kilometrowa kolejka czekających na wolne miejsce kierowców. Trudno. Wolę złe spojrzenia pozostałych klientów Lotosu niż późniejsze posądzenia o to, że nie zamierzałem zapłacić za paliwo.

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies