Działania Financial Conduct Authority to m.in. pokłosie afery Wirecard, która miała wpływ także na brytyjski rynek finansowy
Financial Conduct Authority (FCA), czyli brytyjski odpowiednik KNF, wystosował pismo do ponad 300 fintechów działających nad Tamizą. Nakazał w nim adresatom, by skontaktowali się ze swoimi klientami i poinformowali ich o ryzyku wynikającym z korzystania ze świadczonych przez nich usług. Chodzi m.in. o brak zabezpieczenia depozytów, gwarantowanego przez Financial Services Compensation Scheme, które działa w przypadku usług świadczonych przez banki.
Fintechy, do których nadzór wystosował komunikat, a mowa zarówno o niewielkich firmach, jak i potentatach z Revolutem czy Wise na czele, mają kilka tygodni na podjęcie odpowiednich działań. FCA wyjaśnia, że chociaż firmy te posiadają licencję instytucji pieniądza elektronicznego (e-money) i mogą świadczyć np. usługi przekazów pieniężnych, to sporo różni je od tradycyjnych instytucji finansowych. Fintechy muszą m.in. przechowywać depozyty na specjalnych rachunkach w bankach, a klienci nie do końca zdają sobie z tego sprawę.
Działania FCA, o których informuje m.in. serwis pymnts.com, to pokłosie zdarzeń z ostatnich kwartałów, w tym upadku firmy Wirecard. Niespełna rok temu mogliście przeczytać w serwisie cashless.pl, że brytyjski nadzór ograniczył funkcjonowanie spółki Wirecard UK, ale szybko wycofał się z tej decyzji w obawie przed efektem domina – problemy mogłyby dotknąć dziesiątki firm korzystających z usług spółki uwikłanej w aferę. Przekonali się o tym np. klienci Curve.
Warto dodać, że wcześniej brytyjski regulator zwrócił się z komunikatem do młodszych inwestorów, by uważali z transakcjami na rynku kryptowalutowym.