Obecne działania poprzedziła kampania wymierzona w Ant Group. Zakończyła się ona m.in. nałożeniem bardzo wysokiej kary finansowej
Rozwój usług fintechowych w Chinach może ulec zahamowaniu, przynajmniej w wydaniu potentatów technologicznych. Organy regulacyjne Państwa Środka wezwały kilkanaście firm do przestrzegania bardziej rygorystycznych przepisów, wprowadzenia zmian biznesowych w usługach finansowych, unikania zachowań monopolistycznych i ukrócenia powiązań łączących narzędzia finansowe z pozostałymi usługami, o czym informuje Agencja Reutera.
Sprawa zyskała rozgłos poza Chinami, ponieważ działania urzędników są wymierzone w chińskich potentatów technologicznych, z których część jest doskonale znana globalnie. W tym gronie znalazły się m.in. Tencent, ByteDance (właściciel TikToka), Xiaomi, Baidu czy JD.com. Chociaż organy nadzoru finansowego ograniczają nowe wymagania do usług fintechowych, nie jest tajemnicą, że to ruch, który ma utemperować potentatów IT w całości. Władze w Pekinie uznały te platformy za zbyt potężne. Rozwój tych podmiotów w ostatnich latach był bardzo dynamiczny, a do tego szeroki – korporacje nie skupiały się na wycinku rynku.
Chociaż w swoim oświadczeniu chiński bank centralny przyznał, że platformy internetowe przysłużyły się społeczeństwu, sprawiły, że więcej osób zyskało dostęp do usług finansowych, to jednocześnie zaznaczył, że część firm działała bez licencji, poza wzrokiem regulatorów i nierzadko ze szkodą dla konsumentów oraz konkurencji. Korporacje, których dotyczy ta sprawa, nie skomentowały oskarżeń oraz planów transformacji, ale można założyć, że w pełni się jej poddadzą.
Wskazuje na to przykład fintechu Ant Group, za którym stoi gigant e-commerce – Alibaba. Pekin uderzył w ten podmiot karą wysokości 2,8 mld dolarów i nakazał mu wprowadzenie zmian. Wcześniej regulator wstrzymał debiut giełdowy Ant Group zaplanowany na początek listopada 2020 roku. Miało to być wielkie wydarzenie z uwagi na skalę. Wartość oferty mogła wynieść nawet 37 mld dolarów, a na rynek planowano wprowadzić 11 proc. akcji firmy. Spekulowano wówczas, że do tej decyzji przyczyniło się wystąpienie Jacka Ma, szefa Alibaby, który otwarcie krytykował organy regulacyjne za hamowanie innowacji.