Zdaniem niektórych ekspertów cyberprzestępczość w Polsce osiągnęła skalę niespotykaną nigdy wcześniej
Banki, pozostałe instytucje rynku finansowego, policja, a także media coraz częściej ostrzegają przed rosnącą falą oszustw internetowych. W zasadzie nie ma dnia, by do użytkowników sieci nie były kierowane komunikaty o kolejnym ataku. Część ekspertów jest zdania, że skala cyberprzestępstw, z jaką obecnie mierzy się polska społeczność internetowa, jeszcze nigdy nie była tak duża. Większość czytelników zapewne dobrze wie, jak bronić się przed oszustwami w świecie online. Niemniej ostrzeżeń nigdy za wiele, zwłaszcza że złodzieje wymyślają coraz to nowe metody kradzieży pieniędzy i danych, i w swoim fachu są coraz lepsi. Oto trzy najczęściej spotykane w ostatnich tygodniach rodzaje ataków na klientów banków.
W tej metodzie chodzi o pozyskanie danych: osobowych, logowania do bankowości elektronicznej lub numerów kart płatniczych. W najświeższej odsłonie przestępstwa oszuści podszywają się pod kupujących. Przesyłają sprzedającemu link prowadzący do strony udającej popularny serwis z ogłoszeniami. Ofiara ma na niej podać numery karty, dzięki czemu rzekomo otrzyma pieniądze. Rolę OLX może tu oczywiście odegrać inna platforma – np. Allegro.
Jak chronić się przed zagrożeniem? Przede wszystkim należy pamiętać, by nie klikać w linki przesyłane e-mailem, SMS-em albo za pośrednictwem komunikatorów internetowych, takich jak Messenger czy WhatsApp. Takie linki zazwyczaj prowadzą do fałszywych stron serwisów aukcyjnych, pośredników płatności albo banków. Wprowadzenie tam danych oznacza przekazanie ich w ręce złodziei.
Wiele instytucji z sektora finansowego informuje o poczynianiach przestępców podszywywających się pod pracowników banków. Z serwisu cashless.pl mogliście się dowiedzieć, że przed takim zagrożeniem ostrzegały Alior, BNP Paribas, Credit Agricole, DNB i ING. Ale podobne komunikaty wydały także mBank, PKO, Santander czy Millennium. Oszuści udają urzędników bankowych m.in. w rozmowach telefonicznych i namawiają klientów do instalowania oprogramowania, z pomocą którego przejmują potem kontrolę nad sprzętem ofiary.
Aby uniknąć tego zagrożenia, trzeba korzystać jedynie z oficjalnych aplikacji i serwisów banków. Wszelkie dodatkowe programy mogą stanowić zagrożenie. W takich sytuacjach zdecydowanie nie należy też działać pod presją czasu. Przestępcy z pomocą socjotechniki potrafią przekonać ofiarę, że powinna reagować szybko, bo straci pieniądze z konta, albo nie skorzysta z nadarzającej się okazji do zarobienia dużych pieniędzy. Jeśli na telefonie wyświetli się numer infolinii banku, ale zalecenia rozmówcy wydadzą się podejrzane, najlepiej zakończyć rozmowę i na własną rękę skontaktować się z bankiem.
Za sprawą rosnącej popularności kryptowalut, zwiększa się także zainteresowanie nimi ze strony przestępców. Potrafią oni występować np. w roli rzekomych doradców finansowych, czasem podszywają się przy tym pod przedstawicieli znanej instytucji, chociażby banku. W niektórych przypadkach sami zgłaszają się do ofiar, innym razem nie muszą tego robić – inwestorzy trafiają do nich za pośrednictwem reklam umieszczanych m.in. w serwisach społecznościowych. Także i tu sporą rolę odgrywa socjotechnika – klienci mamieni są wysokimi zyskami, ale aby je osiągnąć, "muszą działać szybko".
Wiąże się to z przelewaniem środków na konta przestępców, udostępnianiem im swoich danych lub urządzeń (zdalny pulpit), a nawet zaciąganiem kredytów. Świeżym przykładem jest młoda kobieta, której oszust wmówił, że posiada kilkadziesiąt tysięcy dolarów w portfelu kryptowalutowym. Skuszona dużą sumą postępowała według jego instrukcji. Mężczyzna otrzymał dostęp do jej konta i zaciągnął kredyt (zapewniał, że zostanie anulowany). Zamiast obiecanych bitcoinów został dług do spłacenia. Przed tego rodzaju oszustwem w mijającym tygodniu ostrzeżenie wydała policja, Związek Banków Polskich oraz kilka banków komercyjnych.