Według najnowszych ustaleń Jan Marsalek przebywa obecnie na Białorusi lub w Rosji
Powraca temat korporacji Wirecard, skandalu wokół niej i Jana Marsalka pełniącego w tej firmie funkcję dyrektora operacyjnego przez ostatnie dziesięć lat. Obecnie można go uznać za jednego z najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie. Przez kilka tygodni media i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości sądzili, że menedżer przebywa w Azji – najpierw, że na Filipinach, a potem że w Chinach. Najnowsze ustalenia wskazują jednak, że mogła to być zasłona dymna – ślady zostawione przez Marsalka prowadzą bowiem do Mińska na Białorusi.
Sprawie menedżera Wirecard przyjrzały się serwisy Bellingcat oraz The Insider, tygodnik Der Spiegel oraz agencja McClatchy. Z dziennikarskiego śledztwa wynika m.in., że w ciągu ostatniej dekady poszukiwany aż 60 razy udawał się w podróż do Rosji. Zazwyczaj odwiedzał Moskwę i były to krótkie wizyty. Ciekawe jest to, że podczas tych podróży Marsalek posługiwał się aż sześcioma paszportami, spośród których jeden miał nawet status dyplomatycznego (nie stwierdzono, jaki kraj go wydał).
Dziennikarze śledczy dowiedli, że menedżerem bardzo interesowały się rosyjskie służby, głównie FSB. Trudno stwierdzić, jaka była tego przyczyna, ale można założyć, że Marsalek pracował dla Federalnej Służby Bezpieczeństwa albo cieszył się jej zainteresowaniem jako potencjalny współpracownik. Poszukiwany mógł nawet stać się elementem rozgrywki między różnymi rosyjskimi służbami. A jeśli to nie jest wystarczający materiał na film szpiegowski, to dziennikarze dodają do afery wątki biznesowe w Libii oraz sprawę otrucia Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii.
Jeżeli wątek białoruski nie jest kolejną zasłoną dymną, to Marsalek miał tam trafić krótko po wybuchu afery w Wirecard. Warto przypomnieć, że kilka tygodni temu ujawniono w tej firmie poważne nieścisłości finansowe – na jej kontach ma brakować około 2 mld euro. Niemiecka prokuratura dokonała już zatrzymań w tej sprawie, działania podjęły niemiecki i unijny nadzór finansowy. Wygląda też na to, że temat podjęły inne służby i to w kilku państwach. Finalnie może się okazać, że będzie to nie tylko skandal finansowy, ale też polityczny.