Koszty bicia, liczenia, przechowywania i transportu monet o niskich nominałach są zbyt wysokie
Komisja Europejska ma się dzisiaj zająć tematem wycofania ze strefy euro monet o nominale 1 i 2 centów. To jeden z projektów wpisujących się w szerszy plan ograniczenia biurokracji w Unii Europejskiej. Działanie ma też przynieść korzyści praktyczne i ekonomiczne – bicie wspomnianych monet, ich liczenie i transport są nieopłacalne.
Prace Komisji mają się opierać m.in. na raporcie, jaki przygotowano dla niej kilka kwartałów temu. Wynika z niego, że w eurostrefie nie ma nawet jednego państwa, którego większość mieszkańców opowiadałaby się za zachowaniem jedno- i dwucentówek. W mediach przywołuje się dane, z których wynika, że w samych Niemczech w latach 2016-2018 wybito 1,44 mld jednocentówek i 1,35 mld dwucentówek. W tym celu zużyto siedem tysięcy ton stali i 415 ton miedzi.
Biorąc pod uwagę, że znaczna część tych monet szybko wypada z obiegu, oznacza to duże obciążenie dla środowiska, utratę cennych metali i straty – koszt produkcji jednocentówki ma zauważalnie przekraczać jej wartość. Komisja Europejska może zatem wycofać bilon o najmniejszym nominale i zaproponować zaokrąglanie cen do pięciu centów. Co ciekawe, pod koniec ubiegłego roku Belgia sama wprowadziła taką zmianę.
Dyskusja na podobny temat od dawna prowadzona jest także w Polsce, ale na razie nie przyniosła ona konkretów. Czasem można się spotkać z opinią, że taki ruch oznaczałby początek końca tradycyjnego pieniądza i przejście na jego elektroniczną wersję. A to stwarza nowe problemy, o czym przekonują się chociażby mieszkańcy Nowego Jorku. Niedawno w amerykańskiej metropolii nakazano sklepom i punktem usługowym przyjmowanie płatności w gotówce.
Źródło: Deutsche Welle