Amerykański nadzór chce, aby takie usługi jak Apple Pay czy Google Pay podlegały takim samym regulacjom jak usługi bankowe
Amerykańska agencja CFPB (Consumer Financial Protection Bureau), czyli podmiot zajmujący się ochroną praw konsumentów, zaproponowała zmianę przepisów, która pozwoliłaby objąć większym nadzorem firmy technologiczne oferujące cyfrowe portfele oraz aplikacje płatnicze. Instytucja tłumaczy, że ich usługi finansowe rozwijają się bardzo dynamicznie, ale nie podlegają regulacjom, z którymi muszą się mierzyć np. banki.
CFPB w swoim komunikacie proponuje, by większym nadzorem objąć podmioty przetwarzające rocznie ponad pięć mln transakcji. Takich graczy ma być kilkanastu, a wśród nich znajdują się Apple, Google, PayPal czy Block (wcześniej Square). Urzędnicy swoją propozycję motywują nie tylko rosnącą popularnością usług wspomnianych firm, ale też zwiększającą się liczbą skarg na te podmioty. Inspektorzy agencji powinni mieć zatem do nich ułatwiony dostęp, by móc kontrolować, czy działają oni wedle obowiązującego prawa.
Operatorzy cyfrowych portfeli coraz częściej są brani pod lupę i to w różnych częściach świata. Na amerykańskim rynku kilku wydawców kart (GreenState Credit Union, Affinity Credit Union i Consumers Credit Union) złożyło pozew przeciw Apple, przekonując, że korporacja z Cupertino nadużywa swojej pozycji i pobiera od partnerów z rynku finansowego zbyt wysokie opłaty wynikające z używania Apple Pay przez klientów. Komisja Europejska również informowała korporację Apple, iż ta nadużywa swojej dominującej pozycji na rynku płatności mobilnych.
Z kolei australijski rząd zamierza znowelizować ustawę regulującą systemy płatności w tym kraju. Rozwiązania takie jak Apple Pay czy Google Pay nie są obecnie uznawane w Australii za systemy płatności i działają niejako poza tamtejszym systemem regulacji finansowych. W myśl nowych przepisów Bank Rezerwy Australii, czyli tamtejszy bank centralny, mógłby nadzorować cyfrowe portfele w taki sposób, w jaki odbywa się to np. z sieciami kart płatniczych.