Działania szefa jednej z największych giełd kryptowalut miały doprowadzić do utraty miliardów dolarów inwestorów
Sam Bankman-Fried, założyciel i szef FTX, jednej z największych na świecie giełd kryptowalutowych, został uznany za winnego w jednej z głośniejszych spraw finansowych ostatnich lat. Ława przysięgłych zgodziła się z prokuraturą w kwestii oszustw oraz prania pieniędzy przez "króla kryptowalut".
Proces trwał zaledwie kilka tygodni, ława przysięgłych podjęła zaś decyzję po kilkugodzinnej naradzie. Sam Bankman-Fried musi jeszcze poczekać na ostateczny wyrok – wysokość kary ma być ogłoszona dopiero pod koniec marca. Potencjalnie może to być nawet ponad 100 lat pozbawienia wolności. Chociaż komentatorzy w USA nie spodziewają się aż tak surowej kary, to SBF, jak nazywano go przez ostatnie lata, prawdopodobnie usłyszy wyrok kilkudziesięciu lat więzienia.
Przypadek FTX to jednocześnie historia spektakularnego sukcesu i bardzo głośnego upadku, który wstrząsnął branżą krytpowalutową przed rokiem. Sam Bankman-Fried pod koniec poprzedniej dekady założył giełdę, która szybko odniosła sukces, m.in. za sprawą wielkiego zainteresowania cyfrowymi aktywami. Niespełna trzydziestoletni szef biznesu został uznany za kolejnego geniusza świata cyfrowych pieniędzy i trafił na listę miliarderów z majątkiem wycenianym na ponad 20 mld dolarów.
Kilka kwartałów temu pojawił się problem z płynnością giełdy, który szybko przybierał na sile. Okazało się, że pieniądze i aktywa z giełdy trafiają do Alameda Research, spółki, którą zakładał Sam Bankman-Fried, a kierowanej przez jego partnerkę. W ten sposób wyprowadzono ponoć 8 mld dolarów, z czego część wyparowała. Pieniądze klientów były wydawane m.in. na zakup nieruchomości, różnego typu inwestycje, ale też donacje polityczne.