Instytucje finansowe powołują się na zasadę "zanieczyszczający płaci" i chcą finansowego wsparcia ofiar np. przez telekomy
Kilka banków działających w Wielkiej Brytanii domaga się wzięcia odpowiedzialności przez korporacje technologiczne za przestępstwa finansowe, w których wykorzystywane są serwisy internetowe. Barclays, Santander, TSB oraz Lloyds chcą, by Facebook, Google, ale też np. telekomy partycypowały finansowo w zwracaniu środków ofiarom oszustów, o czym informuje The Telegraph.
Banki w swoich żądaniach powołują się na zasadę "zanieczyszczający płaci" (polluter pays), która najczęściej odnosi się do środowiska i zakłada, że firma powodująca w nim szkody jest za nie odpowiedzialna i musi podjąć środki zapobiegawcze, ponosząc związane z tym koszty. W przypadku oszustw mowa o setkach milionów funtów rocznie, które banki zwracają ofiarom przestępstw, gdy nie jest możliwe odzyskanie utraconych przez nich pieniędzy.
The Telegraph powołuje się na dane Barclays, z których wynika, że ponad 75 proc. oszustw odbywa się przy wykorzystaniu mediów społecznościowych, aplikacji randkowych oraz serwisów aukcyjnych. Dlatego banki nie mogą być jedynymi podmiotami, które finalnie odpowiadają za kradzieże. Przedstawiciel Barclays jest zdania, że środki wypłacane ofiarom powinny pochodzić od przedsiębiorstw z różnych sektorów, jeśli w przestępstwach wykorzystywane są ich usługi.
Te doniesienia brzmią ciekawie w kontekście niedawnej decyzji prezesa UOKiK, który postawił zarzuty pięciu bankom. Urząd upomniał je w kwestii zwrotów klientom kwot nieautoryzowanych transakcji. Zgodnie z ustawą o usługach płatniczych ma to nastąpić do końca następnego dnia roboczego po zgłoszeniu oszukańczej transakcji. Dla banków z Polski próba rozciągnięcia odpowiedzialności za pieniądze klientów na właścicieli np. mediów społecznościowych również mogłaby być atrakcyjna. Facebook czy Google są przecież wykorzystywane do wyłudzania środków nie tylko w Wielkiej Brytanii.