Popularność Apple Pay czy Google Pay rośnie, więc australijscy politycy nie zamierzają zostawiać ich bez kontroli
Władze Australii rozważają wprowadzenie przepisów, które regulowałyby funkcjonowanie portfeli cyfrowych od Apple czy Google. Cytowany przez serwis CNBC minister skarbu tego kraju, Josh Frydenberg, stwierdził niedawno, że jeśli Australia nie podejmie odpowiednich działań w tej kwestii, Dolina Krzemowa samodzielnie określi ramy funkcjonowania australijskiego systemu płatności – jednego z najważniejszych elementów infrastruktury gospodarczej kraju.
Rozwiązania takie jak Apple Pay, Google Pay czy WeChat Pay (za chiński WeChat odpowiada korporacja Tencent; to wielozadaniowy komunikator wykorzystywany m.in. w płatnościach) nie są obecnie rozpatrywane w Australii jako narzędzia płatnicze, a to sprawia, że funkcjonują poza systemem regulacyjnym. Tymczasem ich znaczenie na rynku rośnie – według danych Banku Rezerwy Australii w 2016 roku płatności z użyciem portfeli cyfrowych firm technologicznych stanowiły 2 proc. transakcji kartami. W 2019 roku było to już 8 proc.
W Australii już od kilku lat zagadnienie cyfrowych płatności dostarczanych przez tzw. big tech wywołuje emocje. Niedawno australijskie banki wznowiły walkę o dostęp do modułu NFC (umożliwia bezstykową komunikację) w urządzeniach mobilnych Apple. Komponent ten jest używany w bezdotykowych płatnościach mobilnych. Banki przekonują, że zachowując tylko dla siebie dostęp do NFC, amerykańska korporacja hamuje rozwój innowacji oraz zwiększa koszty transakcji na rynku usług płatniczych.
Dotychczas to Apple było górą w zmaganiach z australijskimi bankami.